Prawo pokrewne, pomocnicze prawo autorskie dla wydawców prasy, podatek od linków: zły pomysł niezależnie od nazwy

Artykuł autorstwa Paula Kellera został opublikowany na blogu Stowarzyszenia Communia 12 maja 2016.

Komisja Europejska przeprowadza obecnie konsultacje publiczne na temat roli wydawców w łańcuchu wartości praw pokrewnych oraz wolności panoramy. Dzisiaj rozpoczynamy krótką serię postów, w których będziemy przedstawiać problemy związane z nowym prawem autorskim dla wydawców i wyjaśniać, dlaczego pełna wolność panoramy powinna zostać zapewniona każdemu w UE. Niniejszy artykuł dotyczy tego, dlaczego nowe uprawnienia majątkowe dla wydawców są złym pomysłem.

 

Krótka historia praw pokrewnych w Europie

COMMUNIA od dawna ma krytyczne nastawienie do prób wprowadzenia dodatkowych praw dla wydawców prasy (zbiór poprzednich postów jest dostępny tutaj).

Prawo pokrewne, pomocnicze prawo autorskie dla wydawców prasy (ancillary copyright) umożliwiłoby wydawcom zarabianie na wykorzystywaniu krótkich fragmentów tekstu przez agregatory wiadomości, wyszukiwarki i być może inne mechanizmy, które gromadzą i udostępniają linki do artykułów wydawców (stąd nazwa: podatek od linków).

Takie rozwiązanie po raz pierwszy pojawiło się w Niemczech, a następnie zostało ono zaimplementowane do hiszpańskiego prawa autorskiego. Jest dobrze udokumentowane, że w obu przypadkach wprowadzenie tych nowych praw nie doprowadziło do osiągnięcia celów ich zwolenników.

RP-P-OB-87.503

autor nieznany, domena publiczna, http://hdl.handle.net/10934/RM0001.COLLECT.524391

 

 

Mimo to wydawcy nadal dążą do tego, aby takie prawo zostało uchwalone na skalę europejską. Pomysł ten nie pojawił się w strategii Komisji dotyczącej jednolitego rynku cyfrowego, jednakże komisarz Oettinger nie ukrywał swojego poparcia dla niego i dał jasno do zrozumienia, że pomysł może zostać podchwycony w każdej chwili.

W czasie debaty parlamentarnej na temat raportu Redy próby włączenia nowego prawa dla wydawców zostały przegłosowane większością głosów. Niezależnie od wyraźnego odrzucenia pomysłu przez Parlament Europejski Komisja wyraźnie wypowiadała się na temat wprowadzenia nowego prawa w ubiegłorocznym grudniowym komunikacie na temat modernizacji ram prawa autorskiego w UE:

Celem będzie zapewnienie, aby podmioty, które przyczyniają się do tworzenia tych wartości, miały możliwość w pełni ustalić swoje prawa, przyczyniając się tym samym do sprawiedliwego podziału tej wartości i do odpowiedniego wynagrodzenia treści chronionych prawami autorskimi na internetowym polu eksploatacji.

Rozpoczynając bieżące konsultacje, Komisja dała wyraźnie do zrozumienia, że jej celem jest wypełnienie tej różnicy w wartości poprzez przyznanie wydawcom dodatkowych praw na terenie UE. Jest to ogromne zwycięstwo wydawców, którzy nie szczędzili wysiłków, lobbując w kuluarach za takim obrotem spraw. Ich ścisłe zaangażowanie w ten proces jest doskonale widoczne w fakcie, że udało im się uruchomić realizację dedykowanej kampanii internetowej zaledwie kilka godzin po tym, jak Komisja rozpoczęła konsultacje. Konsultacje Komisji nie zawierają zbyt wielu szczegółów na temat praw pokrewnych dla wydawców, natomiast publishinersrights.eu jest tak pewny swojego wpływu na Komisję, że wyjaśnia, co Komisja zaproponuje po zakończeniu swoich negocjacji (podkreślenie nasze):

Prawo wydawcy, zgodnie z tym, co proponuje Komisja Europejska w ramach konsultacji ze wszystkimi zainteresowanymi stronami, jest prawem, którego celem będzie ochrona prawa autorskiego publikacji prasowej jako takiej, w przeciwieństwie do prawa autorskiego dotyczącego pojedynczego artykułu. Prawo to będzie dotyczyło przedruku, komunikowania szerokiemu gronu odbiorców oraz dystrybucji publikacji.

Jeżeli chodzi o pytanie dlaczego wydawcy potrzebują dodatkowej ochrony (są już przecież objęci ochroną prawnoautorską), wydawcy są mniej rozmowni. Sugerują, że należą im się prawa pokrewne, ponieważ prawa pokrewne nadawców, jak również producentów filmowych i muzycznych też są chronione.

Argumenty przeciwko dodatkowym prawom wydawców

COMMUNIA, Centrum Cyfrowe i inne podmioty zajmujące się domeną publiczną i dostępem do kultury uważają, że przyznanie dodatkowych praw jest problematyczne. Problemem związanym z prawem autorskim nie jest to, że praw jest zbyt mało, ale to, że praw jest zbyt dużo, ich zakres jest zbyt szeroki, a zasięg czasowy zbyt odległy. Truizmem jest twierdzenie, że zakres dzisiejszego prawa autorskiego nie ma odniesienia do ekonomicznej żywotności większości wytworów kultury. Przyjęcie praw pokrewnych dla wydawców prasowych jest problematyczne z poniższych powodów:

  • Ustalanie statusu prawnoautorskiego publikacji stanie się jeszcze trudniejsze, jeżeli dodatkowe prawa będą musiały zostać ustalone, zanim dzieło będzie mogło być wykorzystywane. Ten problem jest ogólnie uznany i negatywnie wpływa na wszystkich rodzajów użytkowników, w tym instytucje dziedzictwa kulturowego, badaczy, start-upy i użytkowników końcowych. Tworzenie dodatkowych praw, które wymagają ustalania, spowoduje jeszcze większe utrudnienia dla wszystkich tych grup (nawet jeżeli utrudnienia takie będą mniejsze dla większych graczy o ustalonej pozycji na rynku, którzy mogą sobie pozwolić na poniesienie kosztów związanych z ustalaniem praw).
  • Doświadczenia z prawami pokrewnymi dla wydawców w Hiszpanii i Niemczech pokazują, że wydawcy chcą wykorzystywać takie nowe prawa do ograniczania działalności innych podmiotów bądź zarabiania na tym, że inne podmioty mogą opatrywać linki do treści publikowanych krótkim tekstem – czasami składającym się z zaledwie 8 słów (większość tytułów jest jednak dłuższa). To w sposób oczywisty sprawia, że linkowanie do publikowanej treści jest uwarunkowane zgodą posiadaczy praw (lub zależy od uiszczenia opłaty licencyjnej, dlatego takie prawa nazywane są „podatkiem od linków”) i ogranicza swobodę wypowiedzi w internecie.
  • Pomimo że wielu wydawców lobbuje za wprowadzeniem takiego prawa, nie wszyscy są tego samego zdania. Niektórzy wydawcy profesjonalni uważają, że opodatkowanie linków, które przenoszą czytelników na ich strony, jest wbrew ich interesom biznesowym. Ponadto blogerzy, publikujący w otwartym dostępie i inni autorzy, którym zależy na jak najszerszym rozpowszechnieniu ich treści, nie skorzystają na prawach pokrewnych. Wprowadzenie nowego prawa negatywnie wpłynie na ich modele biznesowe, tak jak to stało się w Hiszpanii, gdzie prawo wydawcy nie podlega wyłączeniu.

Jasnym powinno być, że tworzenie dodatkowego prawa autorskiego dla wydawców nie stanowi dobrego sposobu na rozwiązanie problemów, z którymi mierzą się wydawcy w środowisku cyfrowym. Prawo to będzie mogło być wykorzystane do ograniczania działalności bądź czerpania korzyści finansowych z działalności, które dzisiaj nie są ograniczone prawem autorskim. W konsekwencji taki krok może powodować olbrzymie szkody towarzyszące związane z dostępem do informacji, swobodą wypowiedzi i innowacją w biznesie. Jeżeli nieefektywne, ale nigdy nieuchylone prawo unijne dotyczące baz danych jest jakąkolwiek wskazówką, nowe prawo dla wydawców może być nieodwracalne, nawet jeżeli oczekiwane pozytywne skutki nie nastąpią. Raz przyznane prawa bardzo trudno odebrać, a korzystanie z takiego niedopracowanego narzędzia w dynamicznym środowisku, jakim jest internet, byłoby niepoważne.

Niefortunnym jest, że dodatkowe prawa dla wydawców stały się dla Komisji jednym z zadań, które sobie wyznaczyła w ramach modernizowania prawa autorskiego. Jednakże trwające konsultacje publiczne dają nam możliwość przedstawienia naszego punktu widzenia i wyrażenia sprzeciwu. Mogą Państwo bezpośrednio odpowiedzieć na konsultacje na stronie Komisji lub za pośrednictwem łatwego w obsłudze narzędzia dostępnego na stronie youcan.fixcopyright.eu. Chcielibyśmy, aby Komisja zrozumiała, że modernizacja ram europejskiego prawa autorskiego nie może oznaczać wprowadzenia dodatkowych praw dla wydawców.