Copyright trolling – skala zjawiska i propozycje rozwiązań

Copyright trolling był tematem spotkania II posiedzenia grupy roboczej ds. analiz Zespołu do Spraw Przeciwdziałania Naruszeniom Prawa Autorskiego i Praw Pokrewnych, które odbyło się w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dniu dzisiejszym. Kwestię trollingu prawnoautorskiego śledzimy od dawna – uważamy takie działania za nieetyczne i oczekujemy, że system prawa autorskiego będzie zawierał odpowiednie przed nimi zabezpieczenia. W tej sprawie interweniowaliśmy u Prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej, nasze stanowisko przedstawiliśmy też w tym miesiącu przy okazji unijnych konsultacji dotyczących IPRED.  Przedstawiamy nasze argumenty dotyczące zagadnienia copyright trollingu, które zaprezentowaliśmy  na spotkaniu.

Copyright trolling – definicja

Trolling prawnoautorski polega na wykorzystywaniu istniejących procedur ochrony prawa autorskiego w sytuacjach, które nie podlegają takiej ochronie. Często przybiera on formę masowej wysyłki wezwań do zapłaty z tytułu naruszenia prawa autorskiego i zawarcia ugody zarówno do naruszycieli, jak i osób niewinnych. Copyright trolling często wiąże się też  zastraszaniu ludzi poprzez żądanie od nich pieniędzy pod groźbą wszczęcia postępowania sądowego w oparciu o rzekome naruszenie przez nich praw autorskich. Istotą takiej działalności jako pewnego modelu biznesowego nie jest jednak dążenie do doprowadzenia do takich postępowań; jest ona bowiem obliczona na skłonienie zastraszonej osoby do zawarcia ugody. Opłacalność takiego postępowania gwarantuje jego duża skala – groźby kierowane są do dużej liczby osób, spośród których tylko pewien odsetek skłania się do ugody, jednak to wystarcza osobie rozsyłającej pisma i rezygnuje ona z dalszego postępowania wobec pozostałych osób.

Trolling często zachodzi w sytuacji dysproporcji kompetencji prawnych, ale też budżetów na prawników – z jednej strony mamy posiadaczy praw wspieranych przez duże kancelarie prawne, z drugiej indywidualnych użytkowników nie znających procedur prawnych, ani przysługujących im praw.

Trolling prawnoautorski on-line najczęściej realizowany jest wg następującego scenariusza:

  1. specjalne firmy, których tożsamości i metody działania nie zawsze są znane, ustalają numery IP komputerów, z których rzekomo rozpowszechniane są utwory chronione prawem autorskim;
  2. numery IP są przekazywane do kancelarii prawnych;
  3. zostaje złożony wniosek o podejrzenie popełnienia przestępstwa, o którym mowa w art. 116 prawa autorskiego (przestępstwo rozpowszechniania cudzego utworu bez uprawnienia);
  4. organy ścigania ustalają tożsamość osób będących abonentami usługi dostępu do Internetu, za pomocą której doszło do przedmiotowego rozpowszechnienia;
  5. powyższe dane osobowe, znajdujące się w aktach sprawy karnej, są wykorzystywane do przesłania abonentowi wezwania do zawarcia ugody.

Copyright trolling jest przykładem działań zgodnych z obowiązującymi procedurami, będących jednak jednocześnie nadużyciem prawa[1]. Działania takie naszym zdaniem nie są zgodne z etyką zawodów prawniczych.

  1. Teoretycznie opisane powyżej działania to dochodzenie roszczeń z tytułu naruszeń praw autorskich polegających na bezprawnym udostępnianiu utworów w Internecie. W rzeczywistości na etapie wysyłania opisanych powyżej propozycji ugodowych nie ma zazwyczaj dowodów, że ich adresaci dokonali takiego naruszenia. Adres IP identyfikuje dane łącze internetowe (komputer podłączony do sieci), czego nie można automatycznie utożsamiać z osobą, która jest abonentem tego łącza.
  2. Elementem trollingu prawnoautorskiego jest wykorzystanie danych osobowych podejrzanego, znajdujących się w aktach sprawy karnej, w celu dochodzenia roszczeń cywilnych. W praktyce postępowanie karne jest wykorzystywane instrumentalnie do wydobycia danych osobowych. Celem złożenia wniosku o ściganie jest jedynie doprowadzenie do wypełnienia określonych czynności przez prokuraturę. Chęć odniesienia zysków przez prywatne firmy generuje koszty po stronie organów państwa, a jednocześnie stawia wiele osób, również te przestrzegające prawa autorskiego (a np. korzystające z utworu w ramach dozwolonego użytku osobistego) , w roli osób podejrzanych.
  3. Nadawcami pism z wezwaniami do zapłaty są zawodowi prawnicy, za którymi stoi autorytet ich zawodu. Odbiorcami są natomiast obywatele, którzy rzadko decydują się na profesjonalne porady po otrzymaniu wezwania.  Z tego powodu należy liczyć się z ryzykiem, że osoba bez wiedzy prawniczej wywnioskuje z treści wezwań, że od wniesienia opłaty uzależnione są wszystkie ewentualne postępowania w sprawie domniemanego naruszenia. Może to rodzić błędne przekonanie, że wyłącznie od decyzji adwokata oraz jego mocodawcy zależy los wszczętego postępowania karnego, podczas gdy wniosek o ściganie może być cofnięty w postępowaniu przygotowawczym jedynie za zgodą prokuratora[2].

Ze zjawiskiem trollingu prawnoautorskiego związane jest również funkcjonowanie na rynku firm, które oferują „parasole licencyjne” instytucjom (szkołom, bibliotekom, instytucjom kultury), które mogą korzystać z niektórych utworów w ramach dozwolonego użytku – w tej sprawie Ministerstwo Edukacji Narodowej wystosowało list do dyrektorów szkół.  

Skala zjawiska copyright trollingu w Polsce

Skala zjawiska copyright trollingu w Polsce jest trudna do oszacowania. Po pierwsze, podmioty które otrzymały pisma do wezwania ugody często nie komunikują tego faktu na zewnątrz i płacą wskazaną kwotę podmiotom uprawnionym. Po drugie, zjawisko to ze względu na stosowany model biznesowy, jest zjawiskiem na masową skalę – takie same pisma rozsyłane są do setek (a czasem wręcz tysięcy) użytkowników.

DoNotFeedTroll.svg

https://de.wikipedia.org/wiki/Troll_(Netzkultur)

Z doniesień medialnych znane są jednak przykłady copyright trollingu:

– fotografka, będąca posiadaczką praw do fotografii Czesława Miłosza, rozsyła bibliotekom i szkołom pisma z żądaniem zapłaty za naruszenie prawa autorskiego (na kwoty do wysokości nawet 70 000 zł);

– działania kancelarii Anny Łuczak, która jako jedna z pierwszych w Polsce stosowała copyright trolling;

– Lex Superior, podmiot uprawniony do filmów pornograficznych, nie tylko wysyła pisma do użytkowników, ale też do nich telefonuje;

– rozsyłanie pism do użytkowników Chomikuj.pl.

Pisma ugodowe nie są sformułowane w jednolity sposób. Poza propozycją zapłaty sumy pieniężnej zawierają oświadczenia o naruszeniu praw autorskich oraz często bezpodstawne groźby dotyczące odpowiedzialności karnej.  W najczęściej spotykanej wersji pisma zawierają wezwanie do „dobrowolnej zapłaty kwoty ” tytułem zaspokojenia „prawno-karnych i prawno-cywilnych roszczeń spółki”, w przypadku zapłaty wskazanej kwoty kancelaria – w imieniu swojego mocodawcy – zrzeka się roszczeń wobec sprawcy. Jednocześnie pismo zawiera groźbę skierowania sprawy „na drogę postępowania sądowego” w przypadku braku wpłaty.

Przyczyny zjawiska

Jak pisaliśmy już powyżej, trolling prawnoautorski jest nadużyciem prawa, które wynika przede wszystkim z dwóch powodów:

– polskie prawo autorskie jest bardzo kompleksowe i złożone, często istnieją spory  interpretacyjne co do wykładnie poszczególnych przepisów – ustawa nie jest zrozumiała dla obywateli bez odpowiedniej wiedzy prawniczej;

– niska świadomość prawa obywateli pozwala na istnienie zjawiska copyright trolliningu i jego dochodowość – ludzie, nawet jeśli nie naruszyli prawa, wolą zapłacić niż mieć do czynienia z prawnikami reprezentującymi podmioty uprawnione.

Dodatkowo proceder copyright trollingu pośrednio wynika z faktu trudności, jakie mają podmioty uprawnione przy identyfikacji naruszycieli w środowisku internetowy.

 

Możliwe środki zapobiegania i zwalczania zjawiska copyright trollingu

Posiadacze praw autorskich mają oczywiście pełne prawo je egzekwować i zmierzać do ukarania osób te prawa naruszających. W toczącej się w ostatnich latach w Polsce debacie na temat kształtu systemu prawa autorskiego i pożądanych reform udało się osiągnąć konsensus co do tego, że ścigać należy komercyjnych pośredników, którzy naruszają prawo – a nie indywidualnych użytkowników. Copyright trolling wyłamuje się z tego konsensusu.

Naszym zdaniem zjawisko copyright trollingu zostałoby zwalczone poprzez dekryminalizację naruszeń prawnoautorskich o ile nie mają one charakteru komercyjnego (porzez dodanie do art. 116 prawa autorskiego przesłanki karalności w postaci komercyjnego wykorzystania). W przypadku takiej nowelizacji ustawy naruszenia te byłyby jedynie ścigane na drodze cywilnej – dzięki temu niemożliwe stałoby się pozyskiwanie danych użytkowników na masową skalę przy podmiotowym wykorzystaniu postępowania karnego.

Zdajemy sobie jednak sprawę, że taka reforma wymaga czasu. Przy obecnie funkcjonującym prawie należy podjąć następujące kroki:

– stanowisko administracji rządowej w sprawie copyright trollingu – niestety do tej pory ani Ministerstwo Sprawiedliwości, ani Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nie zabrały stanowczego głosu w tej sprawie (a miały okazję, np. przy okazji interpelacji posła Kazimierza Ziobro, czy interpelacji posła Przemysława Wiplera);

– potępienie adwokatów i radców prawnych zajmujących się copyright trollinigiem przez środowisko prawnicze, łącznie z postępowaniami dyscyplinarnymi – takie działania odniosły skutek w krajach takich jak Stany Zjednoczone czy Niemcy;

– edukacja obywateli, nie tylko w zakresie prawa autorskiego, ale też działań jakie należy podjąć po otrzymaniu pisma z trollingiem prawnoautorskim.

Jeśli chodzi o „parasole licencyjne”, to niezbędna jest nowelizacja przepisów o dozwolonym użytku publicznym, tak aby dane wykorzystanie utworu było dopuszczalne ze względu na jasno określony cel, a nie trudne do interpretacji przesłanki – np. naszym zdaniem dozwolonego użytku edukacyjnego powinna być całość działań edukacyjnych o charakterze niekomercyjnym. Dzięki temu przepisy te stałyby się zrozumiałe dla każdego i firmy nie mogłyby wykorzystywać niejasności prawa w celach zarobkowych. ‘

[1] Do takiej interpretacji przychylił się np. Sąd Okręgowy w Kaliszu w wyroku z 11 marca 2015, I C 1813/14 (http://orzeczenia.kalisz.so.gov.pl/content/$N/152505000000503_I_C_001813_2014_Uz_2015-03-11_002) „Całokształt okoliczności sprawy wskazuje, że powódka świadomie wykorzystuje brak jednoznacznej i wyraźnej informacji o swoim autorstwie utworów fotograficznych zamieszczonych w Internecie, które nie są dostatecznie zabezpieczone technicznie przed rozpowszechnianiem bez jej wiedzy i zgody, co można oceniać w kategorii nadużycia prawa podmiotowego z art. 5 k.c. Skoro bowiem powódka zdecydowała się na upublicznianie fotografii jej autorstwa bez opisania każdorazowo każdego zdjęcia swoim imieniem i nazwiskiem, czyli anonimowo, to powinna chociażby dołożyć należytej staranności w zabezpieczeniu tych zdjęć przed niekontrolowanym powielaniem.”

[2] Wyższy Sąd Dyscyplinarny w orzeczeniu z 7 września 2013, WSD 127/12 uznał, że adwokatowi nie wolno ani ustnie, ani pisemnie uciekać się do groźby skierowania sprawy na drogę ścigania karnego i uzależniania podjęcia w tym celu działań od zachowania osoby, do której się zwraca. Zdaniem WSD jest to forma szantażu, co w postępowaniu adwokata jest niedopuszczalne. Naszym zdaniem podobnie niedopuszczalne jest sugerowanie, że wpłacenie określonej kwoty pozwoli uniknąć zarówno postępowania cywilnego, jak i karnego, przy czym sam sposób formułowania przedmiotowych wezwań nie jest jedynym ani głównym problemem. Równie istotne są pozostałe okoliczności – instrumentalne traktowanie postępowania karnego w celu pozyskiwania i przetwarzania danych osobowych oraz wykorzystywanie braku wiedzy prawnej adresatów.