Artykuł 13 – diabeł tkwi w szczegółach
Temat filtrowania treści przez platformy internetowe jest kluczowym wątkiem trwającej reformy europejskiego prawa autorskiego. W głosowaniu 20 czerwca, Komisja Prawna (JURI) Parlamentu Europejskiego przyjęła projekt nowej dyrektywy w formie, która wprowadza obowiązek filtrowania treści przez określone platformy internetowe.
W Polsce od tygodni trwa coraz bardziej gorąca dyskusja na temat artykułu 13, który właśnie dotyczy obowiązków nałożonych na platformy internetowe. Z jednej strony słychać głosy, że brak obowiązku filtrowania treści zamieszczanych przez użytkowników równa się z okradaniem twórców i nieuczciwym wspieraniem wielkich monopolistów. Z drugiej – że mamy do czynienia z powtórką historii z porozumieniem ACTA.
Oba punkty widzenia prezentują zbyt uproszczone spojrzenie na złożoną kwestie regulacyjną. Dyskusji o artykule 13 nie da się sprowadzić do prostego wyboru dotyczącego ograniczania platform i wynagradzania twórców. Chcielibyśmy więc w tym wpisie przedstawić istotne szczegóły dotyczące dyskutowanych propozycji legislacyjnych. W ramach europejskiego stowarzyszenia COMMUNIA od dwóch lat analizujemy szczegółowo kolejne propozycje dotyczące roli platform internetowych w zapobieganiu naruszeniom prawa autorskiego – poniżej prezentujemy wykresy, pozwalające lepiej zrozumieć cztery różne wersje artykułu 13:
- wersję wyjściową, przedstawioną przez Komisję Europejską we wrześniu 2016 roku;
- wersję Rady Unii Europejskiej, opartą na kompromisie osiągniętym przez rządy państw członkowskich;
- wersję przyjętą przez Komisję JURI;
- wersję zaproponowaną przez Komisję Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów IMCO oraz Komisję Wolności Obywatelskich LIBE.
Warto pamiętać, że Parlament Europejski nie stoi przed biało-czarnym wyborem: wprowadzić filtry i wynagrodzić twórców, lub ich nie wprowadzić i wzmocnić internetowych gigantów. Oraz że dyskusja o artykule 13 nie jest tylko kwestią zdecydowania, który sektor biznesu – przemysły kreatywne czy firmy internetowe – dostanie pieniądze. To nie powinna być rozmowa o tym, kto jest za Facebookiem i Google’m, a kto za europejskimi przemysłami kreatywnymi. Reforma nie dotyczy wyłącznie gospodarki i rynku. Stawką są również podstawowe wolności i prawa użytkowników – o czym przypomniał w swoim stanowisku David Kaye, specjalny sprawozdawca ONZ ds. promocji oraz ochrony prawa do wolności wyrażania opinii oraz wolności wypowiedzi. Zdaniem Davida Kaye „proaktywne monitorowanie lub filtrowanie treści jest niezgodne z prawem do prywatności i prawdopodobnie będzie skutkowało cenzurą prewencyjną”.
Zaproponowane przez Komisję przepisy dotyczące filtrowania treści fundamentalnie zmieniają sposób, w jaki regulowana jest odpowiedzialność pośredników za treści umieszczane przez użytkowników – dotychczas określony w Dyrektywie o handlu elektronicznym z 2000 roku. Obecnie obowiązująca zasada wyłączenia odpowiedzialności w przypadku braku wiedzy o naruszeniu dokonanym przez użytkownika została zastąpiona propozycją uznania publikacji treści na platformie za komunikowanie publiczne, a więc czynność naruszającą monopol prawnoautorski i wymagającą licencji. Naszym zdaniem artykuł 13 będzie źródłem niepewności prawnej dla firm obsługujących platformy internetowe, które w rezultacie będą bardzo restrykcyjnie filtrować i blokować treści. Bez odpowiednich zabezpieczeń dla poszanowania praw użytkowników, zdefiniowanych w ramach przepisów o dozwolonym użytku, doprowadzi to do ograniczenia ich swobód. Dlatego od początku opowiadamy się, wraz ze stowarzyszeniem COMMUNIA, za usunięciem tego przepisu z Dyrektywy.
Artykuł 13 – wersja Komisji Europejskiej
Kolor czerwony oznacza elementy dotyczące mechanizmów filtrujących, a kolor zielony zapisy dotyczące ochrony praw użytkowników.
Wersja przyjęta przez Radę Unii Europejskiej zawiera dużo bardziej rozbudowany przepis art. 13. O ile wersja Komisji pozostawia wątpliwości co do równoległego funkcjonowania przepisów Dyrektywy o handlu elektronicznym i nowej Dyrektywy, to propozycja Rady wprost wyłącza platformy internetowe (określone jako „Online Content Sharing Service Providers – OCSSP”) z zasad wyłączenia odpowiedzialności określonych w Dyrektywie eCommerce. Propozycja Rady stanowi, że państwa członkowskie powinny zadbać, by mechanizmy filtrujące nie wpływały negatywnie na zagwarantowane ustawowo prawa użytkowników. Problem w tym, że będzie to martwy sposób – nie ma sposobu, by technologie filtrujące umiały rozpoznać, kiedy użycie treści podpada pod dozwolony użytek. Ta wersja art. 13 zawiera również szereg ograniczeń podmiotowych, wyłączających określone typy serwisów (np. encyklopedie internetowe) – nie są one jednak dość precyzyjne, by wykluczyć możliwość nakładania dodatkowych obciążeń na platformy internetowe o dużym znaczeniu dla społeczeństwa.
Artykuł 13 – wersja Rady Unii Europejskiej
Z kolei propozycja Komisji JURI jest w dużej mierze oparta na wyjściowych przepisach zaproponowanych przez Komisję Europejską. I tak jak ona nie precyzuje dobrze relacji między nowymi przepisami a zapisami Dyrektywy eCommerce. Zawiera również nowe przepisy, które tylko pozornie chronią prawa użytkowników – w rzeczywistości opierają się na myśleniu życzeniowym: zawarte artykule 13 oczekiwania wobec technologii filtrujących nie są możliwe do spełnienia.
Artykuł 13 – wersja Komisji Prawnej (JURI) Parlamentu Europejskiego
Zwolennicy art. 13 podnoszą często argument, że proponowane przepisy nie mówią wprost o filtrowaniu treści. To prawda. Jednak technologie filtrujące treści – takie jak system Content ID firmy Google – są jedynymi dostępnymi dziś rozwiązaniami, które są „proporcjonalne i efektywne”, czego oczekują legislatorzy. Żadne inne rozwiązania nie pozwolą platformom internetowym uniknąć kar związanych z opublikowaniem treści zamieszczonych przez użytkowników objętych ochroną prawnoautorską, w sytuacji gdy nie obowiązuje już zasada wyłączenia odpowiedzialności pośredników.
Najlepszym rozwiązaniem – z perspektywy troski o prawa użytkowników – byłoby więc usunąć artykuł 13 w całości. Jeśli to okaże się niemożliwe, to warto pamiętać o alternatywnym zapisie, proponowanym przez Komisje IMCO i LIBE w swoich raportach na temat Dyrektywy. Propozycja ta rozwiązuje bowiem wiele problemów z pozostałymi wersjami art. 13. Propozycja IMCO/LIBE doprecyzowuje kwestię zgodności nowych przepisów z Dyrektywą o handlu elektronicznym oraz łagodzi przepisy dotyczące filtrowania treści. Określa też mocniejsze wymogi dotyczące poszanowania praw użytkowników.
Artykuł 13 – wersja Komisji IMCO / LIBE Parlamentu Europejskiego
Na koniec pragniemy odnieść się do kwestii „value gap” – konieczności wynagrodzenia twórców za ich twórczą pracę, która jest podnoszona jako powód wprowadzenia filtrów treści. W najbardziej przerysowanej narracji „ten kto nie popiera filtrowania, ten chce okradać twórców”. To nieprawda. Wynagrodzenia twórców zależą dzisiaj od długich łańcuchów wartości wytwarzanej przez pośredników – które dokładnie przeanalizowały, na zlecenie Komisji Europejskiej, firmy konsultingowe IDEA i KEA. W opublikowanym przez Komisję raporcie z 2017 roku czytamy, że „choć równowaga sił zmieniła się w szeregu łańcuchów wartości, aktorzy którzy je dominowali jako gatekeeperzy przed cyfryzacją w znaczącej mierze nadal odgrywają kluczową rolę w obecnym układzie ekonomicznym”. Raport IDEA / KEA „Mapping the Creative Value Chains” jest dobrym przykładem bardziej złożonego myślenia o kwestii przepływu środków w łańcuchach wartości dóbr niematerialnych. Pokazuje, że problemy nie dotyczą jedynie pośredników internetowych, i nie są jedynie kwestią regulacji prawnoautorskiej. Chcąc je rozwiązać, potrzebujemy dużo bardziej kompleksowej reformy i środków, które nie będą zagrażały podstawowym prawom obywateli.
Przedstawione we wpisie infografiki opracowaliśmy w maju 2018 roku w Stowarzyszeniu COMMUNIA, na podstawie najbardziej aktualnych wersji przepisów. Infografiki prezentują najważniejsze przepisy, dla klarowności prezentacji usunięto drobne fragmenty poszczególnych propozycji. Szczegółowe analizy infografik można znaleźć na stronie COMMUNIA. Polecamy również wpis analizujący propozycję Komisji IMCO i LIBE.