Internet rzeczy – sprawa tylko rynku, czy także społeczeństwa?

Debata o rozwoju internetu rzeczy (IoT – Internet of Things) skupia się w Polsce na rozwoju sektora gospodarczego – wsparciu startupów tworzących rozwiązania IoT i firm te rozwiązania wdrażających. Także w nowym raporcie Ministerstwa Cyfryzacji Internet Rzeczy jest traktowany wyłącznie jako technologia wpływająca na gospodarkę. Znaczący jest sam tytuł: “IoT w polskiej gospodarce”. Szkoda, że kwestie społeczne traktowane są pobocznie. 

Autorzy raportu stwierdzają: “Mówiąc o rozwoju Internetu Rzeczy, mówimy o fali innowacji wykorzystujących sieć inteligentnych przedmiotów, której istotą jest nie tylko zaspokajanie znanych dzisiaj potrzeb. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku pierwszej „rewolucji internetowej” mamy również do czynienia z kreowaniem nowych obszarów zastosowań, nieoczekiwanych zachowań konsumenckich i nowych modeli biznesowych”. Bardzo słuszne spostrzeżenie – Internet Rzeczy to nie tylko kwestia rozwoju gospodarczego, ale przede wszystkim zmian społecznych. 

Dlatego wielka szkoda, że w dokumencie określającym ramy rozwoju IoT w Polsce na najbliższe lata zabrakło pogłębionej analizy tego, jakiego Internetu Rzeczy chcemy. Mówienie, że chcemy technologii dla technologii, że innowacja i konkurencyjność są najważniejszymi wartościami,  się nie sprawdza i pomija najważniejszy fakt – że rozwój technologii ma służyć rozwojowi społeczeństw i jednostek – a nie na odwrót. Celem raportu jest wskazanie, jakie działania przyczynią się do “dynamicznego rozwoju IoT w Polsce”. Wolelibyśmy, żeby rozwój ten był nie tylko dynamiczny (niech będzie!), ale przede wszystkim, żeby  tworzył system, w którym IoT stawia w centrum społeczeństwo, jego potrzeby i bezpieczeństwo. W raporcie próbującym kompleksowo zdiagnozować i wyznaczyć kierunek rozwoju IoT oczekiwalibyśmy poruszenia również takich kwestii jak: 

  • diagnoza przemian społecznych; 
  • ocena ryzyka społecznego (nie tylko z perspektywy etycznej);
  • ocena skutków społecznych danej technologii; 
  • perspektywy ekosystemu wielosektorowego, a nie biznesowego; 
  • rola instytucji publicznych w tworzeniu systemu IoT.
Internet Rzeczy – połączenie materialnych przedmiotów ze sobą i z cyfrowymi zasobami za pomocą internetu, w wyniku którego można np. automatycznie dostosować funkcjonowanie domu do naszych zachowań (smart home).

W raporcie znajduje się krótki podrozdział “zagadnienia etyczne” (str. 15), który mapuje wybrane wyzwania związane z Internetem Rzeczy – kwestie odpowiedzialności za błąd urządzenia czy własności danych. Jednak musimy pamiętać, że etyka odpowiada na pytania dotyczące zasad moralnych i nazywanie tak podrozdziału w raporcie zdejmuje z decydentów odpowiedzialność za uregulowanie wyzwań w nim wymienionych. Nie o etykę tu chodzi (nie potrzebujemy kolejnych “code of conduct”), ale o prawa użytkowników IoT – te niewątpliwie powinny być uregulowane i być traktowane priorytetowo w dyskusji o rozwoju IoT. 

Inaczej mówiąc – wystarczy nam  rozmów o etyce, porozmawiajmy o społeczeństwie. I nie chodzi tu o wybór między optyką ekonomiczną a społeczną. Także kwestie gospodarcze nie mogą być analizowane w oderwaniu od wymiaru społecznego. Jeśli nie zadbamy o odpowiedni popyt, to nie będziemy mieć w Polsce zdrowego ekosystemu rozwiązań IoT. A popyt to nic innego jak obywatele chcący i umiejący korzystać z technologii, bo ta zaspokaja ich potrzeby i jest przydatna w życiu codziennym.

“Regulacja zabija innowację” – stwierdzenie powtarzane jak mantra przez zwolenników tworzenia w Polsce piaskownic regulacyjnych (sandboxes) zapewne ma w sobie trochę racji, ale innowacja nie jest wartością samą w sobie –  jest wartością, jeśli służy zmianie w kierunku bardziej otwartego, równego i sprawiedliwego społeczeństwa. A tworząc piaskownice regulacyjne należy zadbać o to, by testowane w nich rozwiązania były także audytowane pod kątem wpływu społecznego. W debacie o Internecie Rzeczy, jego rozwoju i potencjale społecznym,warto zwrócić uwagę na następujące kwestie: 

Piaskownica regulacyjna – rozwiązanie umożliwiające testowanie nowych produktów i usług przez wprowadzające je firmy bez konieczności zdobywania skomplikowanych i kosztownych licencji, pozwoleń etc. 

KWESTIA WŁASNOŚCI DANYCH

W raporcie, jak i w szerszej dyskusji o IoT, niejednokrotnie podkreśla się jak ważna jest kwestia bezpieczeństwa danych osobowych, anonimizacji, zgodności z RODO. Tutaj już chyba nikt nie ma wątpliwości, że bezpieczeństwo użytkowników Internetu Rzeczy jest priorytetem. Ale w kontekście dynamicznego rozwoju IoT i coraz to nowych obszarów zastosowań, kluczowe jest również pytanie, do kogo należą dane gromadzone, bądź też nawet tworzone, przez urządzenia IoT. W raporcie znajdujemy zdawkowo potraktowany postulat “uregulowania możliwości wymiany lub komercjalizacji informacji uzyskanych na bazie IoT, w zakresie, który nie narusza podstawowych zasad ochrony danych osobowych, tajemnic sektorowych lub zawodowych”. Należy jednak podkreślić, że ta propozycja jest tylko jednym modelem zarządzania danymi – łatwo sobie wyobrazić sytuację, że to sam użytkownik decyduje, kto i jak może wykorzystywać jego dane. Albo że wprowadzamy zasadę, że dane (oczywiście zanonimizowane) są dobrem wspólnym, z którego można w określonych celach (np. badawczych, rozwojowych, statystycznych) korzystać. Dyskusja o IoT jest przyczynkiem do powrotu do rozważań o własności danych – nie powinniśmy się ograniczać do tradycyjnego i dobrze znanego nam modelu, w którym dane stanowią własność korporacji. 

INTERNET RZECZY A INSTYTUCJE PUBLICZNE

Coraz częściej po systemy IoT sięgają również instytucje publiczne, szczególnie w kontekście inteligentnych miast (smart cities – choć takie podejście jest coraz częściej krytykowane) i nie tylko (można wspomnieć chociażby telekomunikację, transport czy nawet ochronę zdrowia). Jest to sytuacja, w której urządzenia wpływają bezpośrednio na mieszkańców, którzy niekoniecznie zdecydowali się na korzystanie z technologii w swoim życiu na tak szeroką skalę. Dlatego w tym przypadku kluczowa jest transparentność rozwiązań, możliwości audytu i kontroli przez specjalistów. Wielu producentów nadal twierdzi, że części urządzeń IoT stosujących zaawansowane algorytmy nie da się wytłumaczyć i kontrolować (black box) – jeśli czegoś nie da się kontrolować, instytucje publiczne nie powinny z tego korzystać. Tak samo na etapie zamówień publicznych dotyczących urządzeń i systemów IoT, kluczowa nie powinna być cena, ale przede wszystkim możliwość kontroli systemu, szybkiego reagowania, bezpieczeństwa użytkowników czy ekologiczność rozwiązania. 

OTWARTOŚĆ URZĄDZEŃ

W dyskusji o Internecie Rzeczy mówi się między innymi  o kwestii własności – wiele obecnie funkcjonujących urządzeń jest dostępna dla użytkowników na zasadzie licencji, a nie prawa własności. Co to oznacza w praktyce – że możesz się obudzić rano, a Twój inteligentny ekspres do kawy odmawia podania gorącego napoju, bo…firma, która go wyprodukowała zapomniała o aktualizacji – a ponieważ masz tylko licencję, niewiele możesz z tym zrobić. Zepsute inteligentne urządzenie jest często też o wiele trudniejsze do naprawy (spróbujcie wymienić przepaloną żarówkę w nowoczesnym samochodzie…) – dlatego niezbędne jest takie projektowanie urządzeń IoT (oraz taka regulacja prawa własności intelektualnej), aby każdy użytkownik mógł naprawiać czy modyfikować własne urządzenia bez obaw o utratę gwarancji, czy brak aktualizacji oprogramowania. Tylko w takim przypadku będziemy mogli mówić o zrównoważonym podejściu do Internetu Rzeczy. 

INTEROPERACYJNOŚĆ 

Historia rozwoju technologicznego nie raz już nam pokazała, że tworzenie zamkniętych ekosystemów sprzyja jedynie firmom – producentom danych marek, a nie użytkownikom. Dlatego w kontekście rozwoju Internetu Rzeczy tak ważne jest zadbanie o pełną interoperacyjność dostępnych na rynku produktów, tak aby pierwszy wybór konsumencki (często nieświadomy i eksperymentalny) nie determinował (czy nawet wymuszał) kolejnych decyzji. Użytkownicy powinni mieć zagwarantowaną możliwość wyboru, a odpowiednia certyfikacja powinna gwarantować, że różne urządzenia IoT można połączyć w jeden system.

Jesteśmy partnerem projektu Trustable Technology Mark. Znak został stworzony przez międzynarodową sieć ThingsCon, by zwiększyć świadomość producentów i użytkowników IoT na temat odpowiedzialnego rozwoju tych rozwiązań.

Raporty takie jak „IoT w polskiej gospodarce” niewątpliwie są potrzebne. Jednak musimy pamiętać, że rozwój IoT (i każdego innego zjawiska społeczno-technologicznego) należy analizować biorąc pod uwagę różne potrzeby, nie tylko gospodarcze. Poprzednia Komisja Europejska zapomniała o wieloaspektowości rozwoju technologicznego, wdrażając program Jednolitego Rynku Cyfrowego. Mamy nadzieję, że nowa Komisja, a także Rząd Polski wybrany w kolejnych wyborach podejdą do kwestii technologii kompleksowo, stawiając w centrum nie tylko potrzebę rozwoju ekonomicznego, ale przede wszystkim rozwoju społecznego. Zmiana perspektywy pozwala przejść od pytania o to, którą technologię i jak chcemy rozwijać, do pytania o to, po co to robimy. I szukając odpowiedzi na to pytanie należy wziąć pod uwagę szerszy niż ekonomiczny, społeczny bilans zysków i strat. 

Shared Digital Europe – wraz z partnerami stworzyliśmy nową wizję tworzenia polityk cyfrowych w Unii Europejskiej.