Helena Rymar o unijnych konsultacjach prawa autorskiego
(Publikujemy pełną wersję artykułu autorstwa Heleny Rymar, który w nieco zmienionej formie ukazał się wczoraj w „Rzeczpospolitej”).
Denerwuje Cię, że nie możesz wypożyczyć interesującej Cię książki z biblioteki przez Internet? Nie możesz ściągnąć premiery najnowszego hitu muzycznego ze swojego serwisu muzycznego bo „jest aktualnie niedostępny w twoim kraju”? Powiedz o tym Komisji Europejskiej w historycznych konsultacjach. Zostało kilka dni.
Komisja Europejska po raz pierwszy zdecydowała się „otworzyć” dyrektywę 2001/29 w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym, nazywaną dyrektywą „InfoSoc” lub dyrektywą prawno-autorską.
Od wielu już lat w Europie podkreślano, że choć w tytule dyrektywa zawiera odniesienie do społeczeństwa informacyjnego, to jej przepisy zostały mocno w tyle za jego potrzebami. Ponad 10 lat temu, gdy pracowano nad projektem dyrektywy, Internet wyglądał inaczej, nie było portali społecznościowych, a google dopiero raczkował. Przepisy dyrektywy, projektowane na miarę rzeczywistości Internetu sprzed dekady sprawdzają się w dzisiejszych czasach jak przykrótki obrus na rozłożonym stole. Mimo to Komisja aż do teraz nie zdecydowała się na rewizję dyrektywy.
Nie trudno się domyślić jakie wydarzenia nadały tempa europejskiej dyskusji o prawie autorskim: protesty przeciwko traktatowi ACTA. Od tego momentu organizacje społeczne działające na rzecz otwartości i wolności w Internecie Polska zaproszono do debaty prowadzonej uprzednio jedynie z udziałem biznesu (organizacji i stowarzyszeń branżowych) oraz organizacji zbiorowego zarządzania (przedstawiciele twórców, producentów, wydawców). Nic zatem dziwnego, że rozwiązania wprowadzane do tej pory do europejskiego prawa koncentrowały się na wzmacnianiu pozycji posiadaczy praw autorskich, wydłużając ochronę przysługującą uprawnionym, czy zaostrzając środki egzekwowania praw.
Obecna debata jest otwarta i prowadzona w miarę przejrzyście, zwłaszcza w Polsce, gdzie Ministerstwo Kultury wyraźnie przykłada wagę do wysłuchania wszystkich stron dyskusji. Na poziomie europejskim bywa różnie, czego przykładem był proces Licencje dla Europy, w którym Komisja wykazała się brakiem elastyczności a wiele organizacji odmówiło w nim udziału ze względu na jego jednostronność. Centrum Cyfrowe było w gronie uczestników grupy zajmującej się eksploracją tekstów i danych (Text and Data Mining), którzy w liście otwartym do Komisji zaprotestowali przeciwko sposobowi prowadzenia procesu.
Udział w tej debacie to sukces tych niedużych i niedofinansowanych organizacji. Co więcej, sukcesem jest kierunek obecnych konsultacji.
Przeszło dwa miesiące temu z zaskoczeniem po raz pierwszy czytaliśmy dokument/kwestionariusz przygotowany przez Komisję Europejską. Było to pozytywne zaskoczenie. Postawione pytania świadczą o elastycznym podejściu do kwestii dozwolonego użytku, zwłaszcza na rzecz instytucji dziedzictwa narodowego (muzea, biblioteki i archiwa) zwracają uwagę na potrzeby komunikacyjne i kulturotwórcze społeczeństwa, takie jak dzielenie się plikami, czy remiks. O otwartości i elastyczności podejścia Komisji świadczy ostra reakcja na dokument konsultacyjny ze strony niektórych wydawców, producentów i twórców, którzy zauważają, że przedmiotem konsultacji jest zamiar pogorszenia (i tak już słabej) pozycji twórców oraz podmiotów rozpowszechniających prawnie chronione treści (wypowiedzi na Forum Prawa Autorskiego).
Dzięki szerokiej formule konsultacji, obecnie, jak do tej pory jedyny raz w historii, każdy może mieć wpływ na kształt europejskich regulacji prawno-autorskich. Trzeba pamiętać, że to one wyznaczają granice wolności korzystania z treści w Internecie. Mogą być dla współczesnej komunikacji, kultury i biznesu siłą napędową ale równie dobrze mogą zatrzymać ich rozwój. Wielokrotnie prawo autorskie iskrzyło przy spotkaniach z nową technologią. Tak było w przypadku radia czy telewizji. A w latach 80tych zeszłego wieku prawo autorskie stanęło twarzą w twarz z technologią wideo. W sprawie producenta magnetowidów Betamax sądy zakazały ich sprzedaży, twierdząc że nagrywanie filmu nadawanego w telewizji aby móc obejrzeć go w późniejszym czasie, narusza prawa producenta. Gdyby nie rozstrzygnięcie Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych, który dopuścił nagrywanie na użytek prywatny, ludzie nie mogliby oglądać lubianych treści w wygodny dla siebie sposób, producenci magnetowidów nie rozwinęliby biznesu, a producenci filmów nie mieli możliwości dodatkowej produkcji na rynek wideo. W XXI wieku mnożą się sprawy ze styku prawa autorskiego i technologii informatycznej. Dopiero co (13 lutego 2014), Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej orzekł, że odsyłanie (hyperlinking) do treści objętych prawem autorskim nie narusza prawa autorskiego. Łatwo wyobrazić sobie, jaki wpływ na przeglądarki i Internet w ogóle miałby wyrok zabraniający linkowania. W kolejce do rozstrzygnięcia czeka sprawa ściągania/kopiowania plików na własny użytek. Trybunał musi odpowiedzieć, czy prawo to dotyczy tylko plików które znalazły się w sieci legalnie (C435/12). W krótkim czasie, kolejny raz wolność korzystania z treści w Internecie na użytek prywatny wisi na włosku.
Jest szansa aby orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE w zakresie prawa autorskiego nie dostarczało wrażeń jak kolejka górska (roller-coaster). Żeby tak było granice praw wyłącznych i praw obywateli w Internecie powinny być jasne. O to gdzie i w jaki sposób je wytyczyć pyta Komisja Europejska w obecnych konsultacjach. Komisja zadaje wiele ważnych pytań. Nie tylko dotyczących praw obywateli do tworzenia i dzielenia się treściami, ale również praw bibliotek do wypożyczania e-book’ów, praw naukowców do korzystania i wymieniania się danymi znajdującymi się w tekstach chronionych prawem autorskim, prawu szkół do prowadzenia nauczania na odległość.
W Centrum Cyfrowym doskonale zdajemy sobie sprawę jak duża jest dezorientacja związana ze sposobem korzystania z treści objętych prawami wyłącznymi. Właśnie opublikowaliśmy badanie „Prawo autorskie w czasach zmiany. O normach społecznych korzystania z treści”, w którym pytaliśmy Polaków co ich zdaniem powinno być praktycznie dozwolone a co zakazane. Komisja też o to pyta. Mamy szansę odpowiedzieć. Wystarczy wejść na stronę www.fixcopyright.eu (napraw prawo autorskie) przygotowaną przez koalicję C4C (Copyright for Creativity, której Centrum jest członkiem) i spróbować odpowiedzieć przynajmniej na te pytania, które nas dotyczą. Pytania, wraz ze wzorcowymi odpowiedziami, są dostępne również po polsku.