Szampana nie będzie – wolne licencje zniknęły z rządowego elementarza.

Miesiąc temu, Ministerstwo Edukacji Narodowej przedstawiło pierwszą wersję Elementarza i zapowiedziało, że po dopuszczeniu do użytku szkolnego zostanie udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa. O poczuciu zwycięstwa i radości z tego faktu pisałam we wpisie „Elementarz na licencji Creative Commons!”. Radość trwała krótko, ponieważ w ostatecznej wersji Elementarza, która została przekazana do druku nie ma śladu po zapisach licencyjnych.
Przedstawiciele Koalicji Otwartej Edukacji Alek Tarkowski i Jarosław Lipszyc spotkali się wczoraj z Wiceminister Ewą Dudek w celu wyjaśnienia sytuacji. Spotkanie pokazało, że ministerstwo nie postrzega licencji jako kluczowego elementu kreowania długofalowej polityki otwartościowej. Drobne przeszkody, takie jak pozyskanie zdjęć na licencji CC BY, urastają do barier uniemożliwiających zastosowanie licencji w ogóle. Urzędnicy boją się, że otwarty elementarz pozwoli  na stworzenie na jego podstawie utworów o charakterze pornograficznym lub w inny sposób naruszających prawo. Choć idea licencji CC nie została całkowicie odrzucona, ministerstwo zastrzega sobie prawo do określenia własnych warunków licencji, po konsultacjach z prawnikiem i wykonaniu stosownych ekspertyz. Proces odwleka się i kwestia otwartości elementarza znów nie jest pewna. W chwili obecnej z elementarza można korzystać na zasadach dozwolonego użytku, a na stronie projektu znajduje sie informacja, że „Trwają prace nad rozszerzeniem udostępnienia tej publikacji na odpowiedniej licencji”.
Konsekwencje rezygnacji z wolnych licencji będą daleko idące. W swoich wypowiedziach na temat Elementarza minister Kluzik-Rostkowska wielokrotnie podkreślała jego otwarty charakter. Nauczyciel korzystający z Elementarza miał mieć swobodę doboru materiałów, z których korzysta na lekcji i możliwość tworzenia własnych treści na podstawie Elementarza.  Po publikacji wstępnej wersji Elementarza Dziennik Internautów pisał: „Jeśli nowy podręcznik Ci się nie spodoba, w każdej chwili możesz go ulepszyć. Możesz też stworzyć na jego podstawie nowe dzieła, w ogóle nie będące podręcznikami. Mogą to być pomoce dydaktyczne, ale nie tylko.”
W pierwszej wersji Elementarza zapisy licencyjne wymagały uzupełnienia. Spotkaliśmy się z zespołem pracującym nad elementarzem w Ministerstwie, uwagi zostały przyjęte.  W ramach Koalicji Otwartej Edukacji zorganizowaliśmy szkolenie z stosowania licencji i wyszukiwania ilustracji i zdjęć dostępnych na wolnych licencjach. Pracowaliśmy nad tym, by w ostatecznej wersji wszystkie materiały, również zdjęcia zostały objęte wolną licencją.
Pierwszego września na biurkach pierwszoklasistów znajdzie się podręcznik, w którym zamiast informacji o wolnej licencji znajdzie się tylko długa lista autorów i źródeł, z których zakupiono zdjęcia. Osoby biegłe w tematyce prawnoautorskiej wiedzą, że to oznacza, że elementarz jest objęty pełną ochroną prawnoautorską – wszystkie prawa zastrzeżone. Większość nauczycieli i rodziców tej pewności mieć nie będzie, ponieważ nie znają się na prawie autorskim. Czemu miało służyć wprowadzenie takiego zamieszania? W jaki sposób w kilka dni odchodzi się od wolnej licencji i przyjmuje pełną ochronę praw? Argument o zagrożeniu „porno-podręcznikiem” jest absurdalny. Zresztą tego rodzaju naruszenia ściga się z pomocą prawa karnego, a nie prawa autorskiego. Dlaczego w działaniach Ministerstwa brak w tej sprawie konsekwencji?
Jedno jest pewne, bez wolnego licencjonowania elementarza nikt go nie ulepszy, nie udoskonali. Nie stworzy na jego podstawie własnej wersji, dostosowując np. do potrzeb i zainteresowań uczniów. Komercyjne wydawnictwa, które tak intensywnie lobbują przeciw rządowej inicjatywie, nie będą mogły obudować elementarza własnymi propozycjami i stworzyć wokół niego atrakcyjnej oferty rynkowej. Ministerstwo po raz kolejny podkopuje swoje działania na rzecz długofalowego kreowania strategii edukacyjnej kraju. Poddane presji czasu i decyzji politycznych może stracić ogromny potencjał jaki stworzyło dzięki programowi Cyfrowa Szkoła i projekcie e-podręczników.
Jesteśmy przekonani, że wątpliwości, które się pojawiły w ostatnim czasie, są bezzasadne i nie powinny przesądzać o rezygnacji ze stosowania licencji Creative Commons. Liczymy na jasne określenie przez Panią Minister woli tworzenia w pełni otwartego elementarza, dostępnego na wolnej licencji.