Europejska reforma prawa autorskiego dotyczy nas wszystkich

Niezależnie od tego, czy jesteś nauczycielem, twórcą, naukowcem czy właśnie założyłeś swój własny start-up, wkrótce to w jaki sposób pozyskujesz i dzielisz się informacjami z innymi może zupełnie się zmienić. Wszystko za sprawą nowej dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, nad którą prace właśnie dobiegają końca. Gdy dyrektywa zostanie uchwalona w Brukseli, zadaniem każdego z krajów członkowskich będzie wdrożenie nowych przepisów do swojego porządku prawnego. Niestety, wygląda na to, że rozwiązania nad którymi debatują teraz europosłowie są tak ograniczające dla otwartości i prawa do informacji, że nie da się ich naprawić na poziomie krajowym.

Reforma praw autorskiego już dawno przestała dotyczyć jedynie relacji między wydawcami i producentami a twórcami, autorami książek, muzyki czy filmów. To rozmowa dużo szersza, zaczynająca mocno wkraczać w sferę praw człowieka, naszego prawa do informacji i wolności wypowiedzi. Czytając tekst dyrektywy trudno nie zadać sobie szeregu bardzo ważnych pytań – głównym z nich jest jak nowy akt prawny wpłynie na nasze codzienne funkcjonowanie?

Czy Github i otwarte repozytoria naukowe będą musiały zniknąć?

Dwa najbardziej kontrowersyjne przepisy nowej dyrektywy będą skutkowały ograniczeniem prawa do informacji. Pierwszy dotyczy automatycznego filtrowania treści przez pośredników internetowych w celu zapobiegania naruszeniom prawa autorskiego, który ma być obowiązkiem nie tylko dużych firm jak Facebook czy YouTube, ale także repozytoriów takich jak Github, czy repozytoria otwartej nauki. Oznacza to obowiązek filtrowania każdego materiału, który zostanie zamieszczony w takim repozytorium, pod kątem naruszeń praw autorskich. Niestety, automatyczne filtry są bardzo kosztowne i nieskuteczne, co może doprowadzić do sporych problemów w funkcjonowaniu platform, które nie są bezpośrednio nastawione na zysk. Ponadto przepis ten w praktyce oznacza nieustanną inwigilację zasobów umieszczonych przez użytkowników na tych platformach.

Uważasz, że filtrowanie internetu nie jest rozwiązaniem na problemy z naruszeniem prawa autorskiego, a tylko zagraża naszej wolności wypowiedzi? Wesprzyj nasze działania!

Drugim pomysłem Komisji Europejskiej, który może stanowić zagrożenie dla dalszego funkcjonowania internetu jaki znamy, jest wprowadzenie tzw. podatku od linków (ang. link tax, ancillary copyright) czyli opłaty za publikację odnośników (snippetów) do materiałów chronionych prawem autorskim. Taki pomysł szczególnie nie spodobał się polskim wydawcom internetowym i blogerom, którzy w swoim apelu do rządu wskazują, że jest to zagrożenie dla wolnego i otwartego internetu.

Czy szkoły będą płacić za treści edukacyjne, z których teraz mogą korzystać bez opłat?

Jeśli reforma prawa autorskiego zostanie przyjęta w formie proponowanej przez Komisję Europejską otworzy to furtkę do wprowadzenia opłat za korzystanie z materiałów edukacyjnych w szkołach. Oznacza to, że nauczyciele będą mogli korzystać z większości zasobów dopiero kiedy szkoła wykupi do nich licencję. W rezultacie obowiązujący obecnie wyjątek edukacyjny pozwalający instytucjom edukacyjnym i naukowym na bezpłatne korzystanie z treści w celach edukacyjnych przestanie obowiązywać.

Jak wynika z najnowszego raportu “Educational Licences in Europe” Stowarzyszenia Communia licencje edukacyjne, które już funkcjonują w Wielkiej Brytanii, Francji i Finlandii nie są korzystne dla instytucji edukacyjnych. Z analizy licencji dostępnych w tych krajach wynika na przykład, że licencjodawcy mogą kontrolować materiały oraz wejść do pomieszczeń szkolnych w dowolnym momencie, pod warunkiem, że poinformują o tym szkoły. Tylko jedna umowa uniemożliwia ujawnianie poufnych informacji uzyskanych podczas tych kontroli, takich jak np. dane związane z wynikami uczniów. Żadna z tych umów nie zabrania komercyjnego wykorzystywania takich danych.

Czy data journalism będzie legalny?

Data journalism to dziennikarstwo oparte o analizę dużej ilości danych, której wnioski najczęściej przedstawiane są w formie infografik, wykresów, tabel. Dzięki tej nowej formie dziennikarstwa światło dzienne ujrzały takie afery jak Panama Papers, czy Luxembourg Leaks. Niestety, zgodnie z proponowanymi w dyrektywie zasadami komputerowa analiza tekstu i danych przez kogokolwiek innego niż instytucje naukowe prowadzące działalność badawczą (w tym dziennikarzy, czy organizacje pozarządowe) lub w jakimkolwiek innym celu niż badania naukowe będzie niezgodna z prawem, chyba że uda się pozyskać na to licencję, czyli zgodę podmiotów, które posiadają dane.

Przyszłość Not Made in EU  

Każdego dnia setki razy korzystamy z treści udostępnianych w internecie, ucząc się, pracując czy spędzając wolny czas. Dlatego to, jakie są zasady prawa autorskiego dotyczy każdego z nas. Europejska reforma prawa autorskiego była szansą na unowocześnienie prawa autorskiego i dostosowania przepisów do postępu technologicznego. Niestety, wszystko wskazuje na to, że tak się nie stanie. Najbardziej niepokojące jest jednak to, reforma prawa autorskiego może spowolnić rozwój nowoczesnych rozwiązań na polu edukacji, twórczości, biznesu, mediów i ochrony zdrowia w Unii Europejskiej, o czym szerzej informujemy w naszej kampanii Future Not Made in EU.

 

W ubiegłym tygodniu jako Centrum Cyfrowe byliśmy zaangażowani w organizację wydarzeń w ramach  European Copyright Action Week w Brukseli. Tekst powstał w wyniku inspiracji historiami dziennikarzy, twórców, nauczycieli, naukowców i programistów, którzy wzięli udział w spotkaniach  “Humans of copyright” oraz „The future of technology in education”.