Jak powinny wyglądać konsultacje społeczne i komunikacja rządu z obywatelami w dobie Internetu?
Ruszył właśnie cykl spotkań grupy warsztatowej „Konsultacje społeczne i komunikacja” w ramach prac zleconych przez MAiC po Kongresie Wolności w Internecie, a przed wypracowaniem Karty Wolności w Internecie (koniec maja). Pracownicy Centrum Cyfrowego uczestniczą również w pracach innych zespołów (reforma praw własności intelektualnych), o czym pisaliśmy poniżej. Ale dziś o konsultacjach.
Celem prac zespołu do konsultacji społecznych i komunikacji jest wypracowanie kodeksu czy też dokumentu dla polityków i urzędników, który określiłby jasne zasady konsultowania prac rządu i administracji z obywatelami biorąc pod uwagę nową rzeczywistość cyfrową i wykorzystując możliwości, które ona daje. Dziś jest tak, że często konsultacje traktowane są jak przykra konieczność, „do szybkiego załatwienia”, a nie realna płaszczyzna kontaktu z obywatelami i wsłuchiwania się w ich głos. Mało tego, duża część konsultacji rozpoczyna się za późno lub w sytuacjach „musztardowych” (od „musztarda po obiedzie”), gdzie nic nie da się zmienić. Ambicją zespołu jest również wypracowanie praktycznych rozwiązań – zarówno na poziomie narzędzi jak i sposobów komunikacji, które rzeczywiście pozwalałyby na angażowanie szerokich grup obywateli w sposób, który nie jest anachroniczny, wykorzystuje nowe technologie i podejmowany jest na serio – z dobrą wolą i w sprawie projektów, gdzie nie jest za późno.
Jak konsultować w sytuacji kryzysu reprezentacji?
Myśląc o tym jak powinny wyglądać konsultacje społeczne niezwykle istotne wydaje się wypracowanie modeli, które rozpoznają „nowe” grupy społeczne i ruchy nowego typu – które nie mają tradycyjnych struktur ani sposobów reprezentacji jak kiedyś związki zawodowe czy organizacje pracodawców. Panuje zgoda co do tego, że konsultacje społeczne powinny wykraczać poza Komisję Trójstronną i włączać w swoje prace organizacje pozarządowe, ale czy to wystarczy? Patrząc na ruchy protestu od arabskiej wiosny do ruchu Occupy a kończąc na rodzimych ruchach antyacta, ich podstawowym podstawowym postulatem było to, że ruchy te reprezentują same siebie i nikt inny nie może ich reprezentować. Przeciwnie, dużą obawą protestujących w sprawie Acta było to, że zostaną wykorzystani politycznie (Palikot) lub ich przekaz straci swój impet jeśli „przejmą” go z natury „grzeczniejsze” i bardziej „politycznie poprawne” organizacje pozarządowe. Myśląc o konsultacjach społecznych, ale też szerzej o włączaniu obywateli w proces legislacji i reformowania kraju, pojawia się więc pytanie, jak to robić z rozproszonymi aktorami, którzy owszem organizują się, ale organizują się ad hoc. Jak rozpoznawać, obok tradycyjnych organizacji, nowych obywateli i ruchy obywatelskie jako partnerskie podmioty. Czyli jak „nic o nas, bez nas” realnie wprowadzać w życie.
Jak realnie wykorzystywać Internet?
Drugi problem to pytanie o to, jak realnie wykorzystać potencjał, który daje Internet i jego konkretne obszary jak na przykład serwisy społecznościowe. Intuicyjnie czujemy, że nie chodzi przecież o to, żeby przenosić proces ze świata offline do świata online 1:1. Oczywiście możemy zawiesić na BIP-ie internetowym ustawę do konsultacji, tylko wówczas traktujemy internet jak wirtualną tablicę ogłoszeniową w bocznym korytarzu, gdzie i tak nikt nigdy nie zagląda. Zatem jak inaczej? Czy rząd powinien na „wallu” pytać o poglądy w sprawie ustawy o zmianie ustawy? Czy ustawa jest wówczas dobra, jeśli zbierze 2000 lajków? Ale myśląc na przykładach na przykład o ustawie podniesienia wieku emerytalnego możemy sobie wyobrazić, jak rząd mógłby zaangażować w rozmowę jedną z kluczowych grup tego projektu – czyli młodych Polaków poniżej 39 roku życia. Tak się składa, że to również najaktywniejsi internauci. Pewnie byliby silną społeczną alternatywą wobec związkowców protestujących po KPRM-em.
Jednym z pojawiających się pomysłów jest crodwsourcing jako metoda nie tyle konsultacji (choć to też), ale współpracy obywateli z rządem. Zbiorowa mądrość obywateli w skuteczny sposób może wyręczać pojedynczego urzędnika o najlepszych intencjach i ekspertyzie – wszędzie tam, gdzie zadanie może być realizowane równolegle przez wiele głów – czyli pewnie nie uda nam się zbudować autostrad crowdsourcingowo, ale wspólnie uzupełnić narodowy rejestr zabytków – już tak. Co tysiąc głów to nie jedna. O tym ostatnim można przeczytać tutaj.
Jeśli macie odpowiedzi i pomysły na powyższe pytania – zapraszam do pisania na dblachnicka@centrumcyfrowe.pl