Miłada Jędrysik o data journalism dla Szkoły Infografiki

Poprosiliśmy Miładę Jędrysik, która była gościem naszego ostatniego spotkania Szkoły Infografiki, o komentarz na temat data journalismu i możliwości zaistanienia tego zjawiska w Polsce.
Zapraszamy do lektury!

photo by jwyg @flickr, CC-BY-SA 2.0



Dziennikarstwo danych – szansa i wyzwanie
Internet powoduje w dziennikarstwie głębokie zmiany, być może najgłębsze od czasu powstania pierwszych gazet u progu XVII wieku. Zwłaszcza o tradycyjnych mediach papierowych – nawet jeśli przeniosą się na nośnik elektroniczny – można powiedzieć, że nigdy już nie będą takie same. A może w ogóle już ich nie będzie, takich, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni?
Dziennikarstwo próbuje więc odnaleźć się w nowej cyfrowej rzeczywistości, z lepszymi lub gorszymi rezultatami. Zdrowy rozsądek podpowiada, że szanse na sukces mają te pomysły, które są związane ze specyfiką Internetu i najlepiej wykorzystują jego potencjał.
Wśród tych rozwiązań jest dziennikarstwo danych – czyli wykorzystywanie dostępnych w sieci terabajtów do stworzenia wizualizacji, infografik, które w dzisiejszej nastawionej na obraz cywilizacji prawdopodobnie potrafią przemówić lepiej, niż najlepiej nawet napisany tekst. Walczące o zachowanie jakości i czytelników media z całego świata zatrudniają więc infografików i statystyków, szukając nowych jakości i nowych pomysłów. W “The New York Timesie” w sekcji infograficznej pracuje już 30 osób, brytyjski “The Guardian” ma specjalną sekcję poświęconą dziennikarstwu danych, które próbuje uprawiać w sposób jak najbardziej zgodny z misją gazety – dostarczania dobrej jakości informacji, badania przyczyn zjawisk społecznych i gospodarczych. Dziennikarstwo danych “Guardiana” to więc i budżet Zjednoczonego Królestwa “w obrazkach”, i stopy procentowe od 1694 roku i mapa rejonów Londynu, w których  użytkownicy Twittera używają najwięcej wulgaryzmów.
Zalety dziennikarstwa danych są oczywiste: przedstawienie w graficzny sposób “big data”, wielkiej ilości danych, może rzucić światło na zjawiska, z których do tej pory badacze, dziennikarze i opinia publiczna nie zdawali sobie sprawy. A przejrzysty sposób prezentacji spowoduje, że nawet złożony temat łatwiej “wejdzie do głowy”, niż poprzez mądry atykuł. Wydawcy mają nadzieję, że w ten sposób uatrakcyjni się treść (w Internecie, czy też w wydaniu papierowym, choć to pierwsze ma swoje oczywiste przewagi, pozwalając tworzyć infografiki wielopoziomowe), co w sytuacji kryzysu tradycyjnych mediów jest szczególnie ważne.
Trzeba jednak zwrócić uwagę również na pułapki, na jakie może natrafić początkująca w tym biznesie redakcja). Pierwsza pułapka do ominięcia to kwestie etyczne, choć trzeba zauważyć, że w tym kontekście większą wagę przywiązuje się raczej do wykorzystania danych w badaniach naukowych. Jak pisze znana badaczka Internetu Danah Boyd, w euforii dostępu do masy prywatnych danych na portalach społecznościowych można zapomnieć, że w większości przypadków udostępniający nie umieścili ich tam ze świadomoscią, iż zostaną w ten sposób wykorzystane.
Druga pułapka to pułapka reprezentatywności. To również dotyczy w przeważającym stopniu danych z portali społecznościowych. Prezentując np. analizę sentymentu na Twitterze trzeba pamiętać – zwłaszcza jeśli chodzi o Polskę – że to próba bardzo niewielka i niereprezentatywna. Może nam powiedzieć, co myślą użytkownicy Twittera, ale trzeba też wiedzieć, kim ci użytkownicy Twittera są. No i wreszcie trzecia pułapka, która najlepiej ilustruje zabawny rysunek z “New Yorkera” – mąż pyta żonę stojącą przed tablicą z infografikami ilustrującymi >Co robi mój kot<: – Czy już dzwonili z TED? Infografiki pięknie wyglądają na stronie, często same w sobie są dziełami sztuki, ale czasami traktują o rzeczach tak błahych, że nie niosą żadnej wartości dodanej. Graficzny artyzm może ratować, ale co, jeśli grafika też jest kiepska, nieczytelna? Banalne to, ale prawdziwe – infografiki trzeba robić z głową. Też.
Ale mimo tych wszystkich pułapek, dziennikarstwo danych ma oczywiście przyszłość. Pozostaje jeszcze pytanie, kto będzie za nie płacił, bo przechodzące transformację media nie znalazły jeszcze dobrego sposobu na finansowanie jakościowych, wymagających dużych nakładów pracy treści. W obecnej sytuacji na pewno szczególnie ważna jest rola, jaką stara się grać w informowaniu – i podtrzymywaniu debaty publicznej – poprzez obraz trzeci sektor. W polskich realiach przydałoby się jednak, żeby komplementarne zadanie wzięły na siebie instytucje publiczne – oczywiście też z głową.