Nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym – stracona szansa na otwartość uczelni

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przedstawiło w listopadzie projekt nowelizacji ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym”. W ostatnich dniach projekt zostały przyjęty przez Radę Ministrów (fiszka projektu na stronach Rządowego Centrum Legislacji).
W tej kluczowej dla szkolnictwa wyższego ustawie brak jednak zapisów regulujących kwestie związane dostępnością wyników badań naukowych finansowanych z budżetu Ministerstwa. Dzieje się to wbrew wcześniejszym deklaracjom resortu. W 2011 roku MNiSW zamówiło ekspertyzę „Wdrożenie otwartego dostępu do treści naukowych i edukacyjnych. Praktyki światowe a specyfika polska. Przewidywane koszty, narzędzia, zalety i wady„. Po tym, jak mogło się wydawać „pierwszym kroku” ku stworzeniu polityki otwartego dostępu na poziomie ministerialnym nie nastąpiły w praktyce żadne kolejne.  Rok temu była Minister Nauki, Barbara Kudrycka deklarowała, że „Wśród priorytetów resortu nauki na nadchodzące lata jest otwarty dostęp do wyników badań finansowanych ze środków publicznych”. Nowelizacja ustawy o szkolnictwie wyższym (wraz z równoległą nowelizacją ustawy o systemie nauki) była okazją – jak się okazuje straconą – do wywiązania się z tych deklaracji.
Nowelizacja przewiduje wprawdzie powstanie ogólnopolskiego repozytorium prac dyplomowych, które wchodzi w skład systemu Pol-ON. Repozytorium będzie przechowywać pełne treści prac wraz z kompletem metadanych. Nowelizacja nie przesądza jednak, w jaki sposób zasoby repozytorium będą dostępne – a jedyny wymieniony wprost cel to działania anty-plagiatowe: prace zbierane w repozytorium będą służyć do wyszukiwania plagiatów przez „programy antyplagiatowe współpracujące z repozytorium”.
Mamy tym samym sytuację, w które gdy na świecie rozwija się progresywne podejścia oparte na idei otwartego dostępu, polska nauka myśli wyłącznie o wyłapywaniu plagiatów. To słuszny cel, ale otwarte repozytorium prac dyplomowych (także innych publikacji naukowych, przede wszystkim artykułów) mogłoby w szczególności służyć wyłapywaniu plagiatów. Ale też innym celom, służącym wymianie wiedzy naukowej, a nie tylko wyłapywaniu nieprawidłowości.
Nie jest też jasne dlaczego resort zdecydował się na system scentralizowany – biorąc pod uwagę dużą popularność repozytoriów instytucjonalnych (te dają się łatwo agregować na poziomie narodowym).
Z drugiej strony patrząc – na szczęście zapisy nowelizacji nie przesądzają też, że repozytorium nie może mieć otwartego charakteru. Należy liczyć, że odpowiednią poprawkę wprowadzi sam resort, lub że zostanie dodana na dalszych etapach prac legislacyjnych. A przede wszystkim należy mieć nadzieje, że nowa Minister Nauki będzie bardziej skutecznie wywiązywać się z obietnic dotyczących wdrożenia modelu „Open Access” w Polsce.
*
Przy okazji – działania antyplagiatowe to dobra okazja by wspomnieć o toczącej się obecnie w Europie debacie o regulacji prawnej „text and data mining” (eksploracji tekstu i danych). Działanie systemów antyplagiatowych to nic innego niż taka właśnie eksploracja. W Polsce wątpliwości wobec tego, czy systemy antyplagiatowe respektują prawa autorów analizowanych tekstów, podnosił Piotr Waglowski. Proponowane w Europie (przede wszystkim w Wielkiej Brytanii) rozwiązania tworzące nową regułę dozwolonego użytku byłyby korzystne także dla działań anty-plagiatowych. Bowiem w przypadku istnienia publicznej i otwartej bazy danych systemy tego rodzaju mogłyby działać bez dodatkowej zgody autorów lub instytucji szkolnictwa wyższego, zasilających lub prowadzących repozytorium.