Prawo autorskie, wolność i polityka – bardzo złe połączenie

Wolność w internecie stała się w ostatni weekend jednym z czołowych postulatów wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. To pierwszy raz, kiedy temat regulacji internetu osiągnął taki status w debacie politycznej. Pytanie, czy jest to faktyczny postulat, czy tylko slogan. Od polityków oczekujemy merytorycznej dyskusji nad prawami użytkowników oraz faktycznego ich zagwarantowania. Sprawdzianem będzie debata nad wdrożeniem przepisów dyrektywy o prawie autorskim do polskiego prawa.

Tematem reformy prawa autorskiego zajmujemy się od samego początku prac nad Dyrektywą. W ramach Stowarzyszenia Communia komentowaliśmy pierwszy Komunikat z grudnia 2015 roku, w którym Komisja Europejska przedstawiła wizję Dyrektywy. Nasze uwagi do Dyrektywy przedstawialiśmy już w połowie 2015 roku, gdy temat był nieobecny w debacie publicznej i nie interesowała się nim żadna partia polityczna. Od tego czasu analizowaliśmy wszystkie, kolejne wersje Dyrektywy, przedstawiając merytoryczne analizy. I co ważne, nie zajmujemy się tylko najbardziej kontrowersyjnymi przepisami (propozycjami filtrów treści i nowego prawa dla wydawców), ale też innymi zaproponowanymi rozwiązaniami.

communia_website_cover
Tytuł: communia_website_cover
cczero
Autor: Communia

To dobrze, że politycy wreszcie zainteresowali się tematem reformy prawa autorskiego. Oraz że zauważają, że stawką nie jest jedynie uregulowanie relacji biznesowych między wielkimi platformami internetowymi i posiadaczami praw z sektora kreatywnego. Jednak sprzeciwiamy się upolitycznianiu debaty nad prawem autorskim i prawami użytkowników oraz traktowaniu tematu instrumentalnie. Nasz niepokój budzi fakt, że polskie partie polityczne nie zabierały głosu w obronie praw użytkowników w momencie, gdy ten głos był bardzo potrzebny.

Wolność niejedno ma imię

Faktem jest, że zarówno polski rząd jak i europosłowie PiS zagłosowali przeciwko Dyrektywie. Zgadzamy się, że negatywnym skutkiem wdrożenia Dyrektywy będzie prywatyzacja egzekucji prawa – a więc zwiększenie kontroli, jaki nad naszymi wypowiedziami i treściami, które publikujemy, będą sprawować prywatne korporacje – platformy internetowe.

Niemniej państwo także ingeruje w prawa użytkowników, i to bez odpowiedniej kontroli sądowej. Z inicjatywy obecnego rządu zostały przyjęte dwa niebezpieczne z tej perspektywy akty prawne:

  • Ustawa o policji zmieniona w 2016 roku – tzw. ustawa inwigilacyjna – wprowadziła jedynie następczą kontrolę sądową nad dostępem policji do danych telekomunikacyjnych, pocztowych lub internetowych. Poza tym przewidziano w niej możliwość zawierania przez służby porozumień z firmami świadczącymi usługi drogą elektroniczną o zdalnym przekazywaniu danych. Takie porozumienie daje potem służbom możliwość dowolnego pobierania informacji o aktywności użytkowników.
  • Ustawa antyterrorystyczna przewiduje możliwość blokowania stron internetowych. Zasadniczo ma się to odbywać za zgodą sądu, ale w pilnych sytuacjach może być ona udzielona już po zablokowaniu treści na wniosek szefa ABW.  Problem w tym, że pojęcie „związku ze zdarzeniem terrorystycznym” jest niezwykle szerokie, a raz wprowadzony mechanizm blokowania treści w Internecie łatwo może zostać rozszerzony – co pokazał przykład ustawy hazardowej.

Obydwa przykłady wykraczają poza zakres regulacji prawnoautorskich. Bo temat wolności słowa w internecie jest dużo szerszy i nie dotyczy jedynie skutków tej jednej Dyrektywy – warto o tym pamiętać (i wspierać takie organizacje jak Fundacja Panoptykon, zajmująca się innymi wymiarami tej wolności).

Potrzeba w Polsce merytorycznej debaty o prawie autorskim

W tym momencie kwestia zarządzania internetem i praw podstawowych w cyfrowej rzeczywistości (bo tak naprawdę o tym rozmawiamy w kontekście reformy prawa autorskiego) została sprowadzona do prostych populistycznych haseł. Na zagrożenia upolitycznienia debaty wokół prawa autorskiego wskazywaliśmy już w grudniu. Ale stoimy przed szansą, by tę sytuację zmienić – okazją do tego będzie proces wdrażania Dyrektywy w Polsce.

Głosowanie EP 26032019
Tytuł: Głosowanie EP 26032019
cczero
Autor: Centrum Cyfrowe

W głosowaniu nad ostateczną wersją Dyrektywy sprzeciwiło się jej 59% polskich posłów do Parlamentu Europejskiego, w tym wszyscy posłowie PiS i PSL oraz duża część posłów niezrzeszonych. Za Dyrektywą było 20% posłów – duża część przedstawicieli PO oraz część niezrzeszonych. Trzech posłów SLD wstrzymało się od głosu lub byli nieobecni. Widać więc, że wśród części ugrupowań (nie tylko PiS) jest gotowość do obrony praw użytkowników. Czekamy też na jasne stanowisko pozostałych partii. Mamy nadzieję, że polscy politycy postarają się, by nowe przepisy służące posiadaczom praw autorskich nie miały skutków ubocznych, ograniczających prawa obywateli.