Holenderskie muzeum narodowe Rijksmuseum w kilka lat stało się wzorem tego, jak digitalizować i jak udostępniać w sieci ogromne zbiory muzealne. W tempie dochodzącym nawet do 80 000 obiektów rocznie, rękoma 7 fotografów i niewielkiej, ale świetnie zorganizowane grupy specjalistów Rijksmuseum zasila internet sztuką. W sposób tak przystępny, że mogłoby pozazdrościć im tego komercyjne serwisy fotograficzne, a równocześnie nigdy idąc na kompromisy w kwestii jakości swojej pracy. O tym jak Rijksmuseum działa od środka i na czym polega jego sukces w pracy z cyfrowymi zasobami rozmawialiśmy z jego pracownikami podczas wizyty studyjnej zorganizowanej we współpracy z Fundacją Archeologia Fotografii.

Rijksmuseum_2 Rijksmusuem_1

W 2010 roku Rijksmuseum zobowiązało się  do zeskanowania całej swojej kolekcji przed upływem dekady, a zatem do roku 2020. Z ponad miliona obiektów, które posiadają, w sieci w wysokiej rozdzielczości dostępnych jest już ponad 200,000 dzieł sztuki z domeny publicznej i kolejne 40,000 chronionych jeszcze prawami autorskimi (majątkowymi). (więcej…)

Tak w skrócie można podsumować zebrane przez Effie Kapsalis studia przypadków instytucji kultury i dziedzictwa publikujących w sieci. Nie jest to tytuł na wyrost, zwłaszcza gdy porówna się wyniki oglądalności zbiorów z kolekcji muzeów dostępne na ich stronie i w serwisach Flickr oraz Wikimedia Commons. To jednak nie jedyny argument. Z niedawnych badań Fundacji Andrew W. Mellon 11 amerykańskich muzeów wynika, że te które nadal utrzymują ograniczenia prawne dla swoich kolekcji i tworzonych zasobów nie zanotowały wzrostu ich oglądalności i ponownego wykorzystania niezależnie od ponoszonych wydatków.

486px-Archives_of_American_Art_-_Employment_and_Activities_poster_for_the_WPA's_Federal_Art_Project_-_11772Potwierdzają to wywiady i obserwacje przeprowadzone przez Kapsalis w wybranych muzeach. Te które postanowiły nie ograniczać prawnie digitalizowanych przez siebie zasobów z domeny publicznej, zaczęły stosować licencje Creative Commons dla swoich materiałów edukacyjnych, metadanych czy nowych zasobów takich jak obiekty 3D, kroje czcionek itp. zanotowały bardzo bezpośrednie korzyści (oglądalność, pobrania, możliwość lepszej organizacji pracy, więcej informacji o zainteresowaniach odbiorców) oraz tak trudne do zmierzenia, ale odczuwalne, jak w przypadku muzeum designu Cooper Hewitt. Nowojorskie muzeum w kilka lat wybiło się na pozycję lidera w swojej dziedzinie dzięki aktywnej i otwartej obecności w sieci.

Wróćmy na chwilę do oglądalności i danych: w przypadku zasobów Smithsonian, amerykańskiego rozbudowanego muzeum narodowego, zasoby które trafiły na Flickr Commons zostały obejrzane ok 10 000 razy, a po przeniesieniu ich do Wikipedii średnio 100 000 razy, podczas gdy na stronie instytucji od 2008 roku nie osiągnęły nawet kilku tysięcy. Ważną rolę ogrywa w tym procesie nie tylko wybór platform, ale również oznaczenia jasno informujące o domenie publicznej i braku ograniczeń praw autorskich majątkowych. Takie proste oznaczenie wybierane przez instytucje publikujące we Flickr Commons pozwala wikipedystom i innym poszukiwaczom samodzielnie i bezpiecznie wybierać materiały do ich dalszego wykorzystania.

Ilustracja: Archives of American Art – Employment and Activities poster for the WPA’s Federal Art Project (domena publiczna), źródło: Archives of American Art, Wikimedia Commons.

Rozszerzony zbiorowy zarząd prawami autorskimi i prawami pokrewnymi (extended collective licensing, ECL) to instytucja prawna, która poszerza krąg uprawnionych reprezentowanych przez organizację zbiorowego zarządzania (OZZ). Umowy zawierane przez OZZ objętą systemem ECL obejmują nie tylko członków OZZ i osoby, które wyraźnie powierzyły swoje prawa tej OZZ, ale ponadto – z mocy prawa – wszystkich innych uprawnionych z danego rodzaju. W Polsce, w ramach Forum Prawa Autorskiego prowadzonego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego rozpoczęto niedawno publiczną dyskusję nad wprowadzeniem ECL. Trwające obecnie dyskusje warto zatem traktować jako szansę na wprowadzenie do polskiego prawa kompleksowej regulacji działalności OZZ w modelu rozszerzonym.

W ubiegłym tygodniu odbyła się konferencja poświęcona rozszerzonemu zbiorowemu licencjonowaniu zorganizowana przez Ministerstwo Kultury i Dziedizctwa Narodowego i World Intellectual Property Organization.

Rozszerzony zbiorowy zarząd wykorzystuje się między innymi do udostępniania przez instytucje kultury utworów niedostępnych w handlu (np. Czechy, Wielka Brytania), poszerzania dostępu do zbiorów dostępnych na terminalach w ramach zamkniętych sieci pomiędzy kilkoma instytucjami (Szwecja) czy do wykorzystywania okładek książek na stronach www księgarzy (Słowacja).

 

Jednym z istotnych szczegółów takiej regulacji jest kwestia możliwości wyłączenia indywidualnego uprawnionego spod zakresu zawartej na jego rzecz przez OZZ umowy. Kontraktowy i dobrowolny charakter zbiorowego zarządu oznacza bowiem co do zasady, że o rezygnacji z zarządu indywidualnego powinien decydować sam twórca. ECL w poważny sposób ingeruje w tę zasadę, gdyż z mocy ustawy poddaje pod zbiorowy zarząd uprawnionych, którzy takiej decyzji nie podjęli. Pozostawienie im uprawnienia do rezygnacji z tego rozwiązania jest ważne dla utrzymania całego systemu prawa autorskiego w równowadze. Niewątpliwie jednak komplikuje to korzystanie z ECL użytkownikom utworów i przedmiotów praw pokrewnych, a na OZZ nakłada dodatkowe obowiązki informacyjne i administracyjne. Z punktu widzenia użytkowników kluczowe jest zatem to, aby rezygnacja („opt-out”) była tak prawnie uregulowana, aby skorzystanie z tego uprawnienia przez niektórych uprawnionych nie powodowało niepotrzebnych utrudnień w korzystaniu z pozostałego repertuaru, nie wspominając już o zagrożeniach odpowiedzialnością prawną itd.

Zachęcamy do lektury analizy prawnej przygotowanej przez dr. Krzysztofa Siewicza nt. rozszerzonego zbiorowego zarządu w zakresie możliwości opt-out.

Materiały powstały dzięki wsparciu EIFL (Electronic Information for Libraries) w ramach projektu Implementing copyright reforms in Poland.

Wpis gościnny autorstwa Barbary Szczepańskiej. 

Copyright trolling był tematem spotkania II posiedzenia grupy roboczej ds. analiz Zespołu do Spraw Przeciwdziałania Naruszeniom Prawa Autorskiego i Praw Pokrewnych, które odbyło się w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dniu dzisiejszym. Kwestię trollingu prawnoautorskiego śledzimy od dawna – uważamy takie działania za nieetyczne i oczekujemy, że system prawa autorskiego będzie zawierał odpowiednie przed nimi zabezpieczenia. W tej sprawie interweniowaliśmy u Prezesa Naczelnej Rady Adwokackiej, nasze stanowisko przedstawiliśmy też w tym miesiącu przy okazji unijnych konsultacji dotyczących IPRED.  Przedstawiamy nasze argumenty dotyczące zagadnienia copyright trollingu, które zaprezentowaliśmy  na spotkaniu.

Copyright trolling – definicja

Trolling prawnoautorski polega na wykorzystywaniu istniejących procedur ochrony prawa autorskiego w sytuacjach, które nie podlegają takiej ochronie. Często przybiera on formę masowej wysyłki wezwań do zapłaty z tytułu naruszenia prawa autorskiego i zawarcia ugody zarówno do naruszycieli, jak i osób niewinnych. Copyright trolling często wiąże się też  zastraszaniu ludzi poprzez żądanie od nich pieniędzy pod groźbą wszczęcia postępowania sądowego w oparciu o rzekome naruszenie przez nich praw autorskich. Istotą takiej działalności jako pewnego modelu biznesowego nie jest jednak dążenie do doprowadzenia do takich postępowań; jest ona bowiem obliczona na skłonienie zastraszonej osoby do zawarcia ugody. Opłacalność takiego postępowania gwarantuje jego duża skala – groźby kierowane są do dużej liczby osób, spośród których tylko pewien odsetek skłania się do ugody, jednak to wystarcza osobie rozsyłającej pisma i rezygnuje ona z dalszego postępowania wobec pozostałych osób.

Trolling często zachodzi w sytuacji dysproporcji kompetencji prawnych, ale też budżetów na prawników – z jednej strony mamy posiadaczy praw wspieranych przez duże kancelarie prawne, z drugiej indywidualnych użytkowników nie znających procedur prawnych, ani przysługujących im praw.

Trolling prawnoautorski on-line najczęściej realizowany jest wg następującego scenariusza:

  1. specjalne firmy, których tożsamości i metody działania nie zawsze są znane, ustalają numery IP komputerów, z których rzekomo rozpowszechniane są utwory chronione prawem autorskim;
  2. numery IP są przekazywane do kancelarii prawnych;
  3. zostaje złożony wniosek o podejrzenie popełnienia przestępstwa, o którym mowa w art. 116 prawa autorskiego (przestępstwo rozpowszechniania cudzego utworu bez uprawnienia);
  4. organy ścigania ustalają tożsamość osób będących abonentami usługi dostępu do Internetu, za pomocą której doszło do przedmiotowego rozpowszechnienia;
  5. powyższe dane osobowe, znajdujące się w aktach sprawy karnej, są wykorzystywane do przesłania abonentowi wezwania do zawarcia ugody.

Copyright trolling jest przykładem działań zgodnych z obowiązującymi procedurami, będących jednak jednocześnie nadużyciem prawa[1]. Działania takie naszym zdaniem nie są zgodne z etyką zawodów prawniczych.

(więcej…)

Analiza danych towarzyszy ludzkości od setek tysięcy lat. Początkowo dostęp do niewielkich zbiorów informacji (tekstu i danych) dawał możliwość mniej lub bardziej dokładnej interpretacji otaczających nas zjawisk. Rozwój technologii i innowacyjnych rozwiązań spowodował, że codziennie dzięki interakcji milionów osób oraz sprzętów tworzymy i przekazujemy miliony bajtów informacji niemal bez przerwy. Jednocześnie pojawiły się możliwości automatyzacji procesów analizy tekstu i danych – pozyskiwania, wyszukiwania, indeksowania i przetwarzania informacji w formacie cyfrowym na konkretną wiedzę.

Te zautomatyzowane procesy, określane jako eksploracja tekstu i danych (text and data mining – TDM) mają wiele codziennych zastosowań zarówno w biznesie, jak i nauce. Dla przykładu analiza danych z jeden strony umożliwia operatorom telekomunikacyjnym przewidywanie, czy klienci chcą od nich odejść albo czy dopuszczają się nadużyć. Zastosowanie może być też zgoła inne – techniki te są wykorzystywane do przyspieszania diagnostyki chorób i rozprzestrzeniania się wirusów. Opracowany przez Google Flu Trends model rozprzestrzeniania się grypy pozwalał przewidzieć przenoszenie się wirusa nie tylko w poszczególnych stanach, ale także w miastach. W chwili obecnej techniki TDM wykorzystywane są także do prowadzenia badań nad wirusem ZIKA. Jak działa TDM w praktyce można zobaczyć na krótkim filmie ContentMine, które stworzyło otwarte narzędzie pozwalające na przeszukiwanie setek tysięcy dostępnych artykułów naukowych dostarczających informacji na temat tej groźnej choroby.

 

Pomimo, że komputerowa analiza danych sięga swoich początków do lat ‘80, to rozwój technik TDM nastąpił dopiero niedawno. Stało się to możliwe przede wszystkim w związku z poprawą możliwości obliczeniowych sprzętu, niskimi kosztami przechowywania danych i wzrostem  szybkości transmisji danych. W ostatnich latach obserwujemy ciągły wzrost zainteresowania tymi technikami, nie tylko ze względu na obniżenie barier technicznych, ale także ich coraz większy potencjał ekonomiczny i społeczny. Na drodze do czerpania z potencjalnych korzyści jakie niesie TDM istnieje jednak wiele barier nietechnologicznych, takich jak brak pewności prawnej co do legalności poszczególnych etapów analizy tekstu i danych.

Bariery prawne – kontekst europejski

Badając status prawny czynności związanych z eksploracją tekstu i danych pojawiają się problemy na styku różnych gałęzi prawa. Wkraczamy tu zarówno w przepisy dotyczące ochrony prawnoautorskiej, baz danych sui generis, ochrony prywatności czy ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego. Często dodatkowe bariery tworzone są przez samych “właścicieli” danych – ograniczenia w zautomatyzowanej analizie danych narzucane są w umowach z dostawcami czy producentami baz danych lub wprowadzane w drodze regulaminowych zakazów serwisów i stron internetowych.

W rezultacie brak wyraźnego dopuszczenia kwestii eksploracji tekstu i danych w przepisach europejskich prowadzi do powstania dużej niepewności prawnej dotycząca ewentualnych naruszeń. Zakres wyjątków przewidziany w prawie autorskim czy ochronie baz danych nie daje wystarczająco jasnej odpowiedzi na pytanie w jakim zakresie dozwolona jest taka eksploracja i wtórna analiza. Problemy te nie dotyczą tylko gospodarczego (komercyjnego) wykorzystania danych – te same wątpliwości powstają również w odniesieniu do badań naukowych czy działalności edukacyjnej. Dodatkowo, wyjątki dotyczące nauczania i prowadzenia badań naukowych przewidziane w dyrektywach unijnych nie są obowiązkowe, co powoduje, że niektóre kraje europejskie nie wdrożyły ich do prawa krajowego. Dlatego w warunkach jeszcze większego chaosu prawnego poruszają się naukowcy, którzy prowadzą badania w ramach współpracy międzynarodowej.

Prawne wyzwania związane z TDM w Polsce – ochrona prawa autorskiego

W kontekście ochrony prawa autorskiego należy wziąć pod uwagę ochronę na dwóch poziomach – zarówno poszczególnych utworów podlegających ochronie, których treść jest przedmiotem eksploracji, jak i zbiory czy bazy danych, które zwierają takie utwory. Pierwsze pytanie w związku z przepisami prawa autorskiego dotyczy tego, czy eksplorowany materiał będzie podlegał ochronie, czy nie. To determinuje, czy dana aktywność związana z prowadzoną eksploracją lub analizą potencjalnie narusza monopol posiadacza prawa autorskich. Należy przy tym zauważyć, że w kontekście prawa autorskiego eksploracja związana jest przede wszystkim z analizą tekstów. Coraz częściej jednak pojawiają się nowe możliwości eksploracji różnego typu utworów – muzyki, filmów czy grafik.

Rozważając możliwość ingerencji w prawa wyłączne należy zatem wziąć pod uwagę ewentualne naruszania zarówno związane z wyłącznym prawem do korzystania z utworu, jak i tworzenia modyfikacji w zakresie programów komputerowych i baz danych oraz prawa do korzystania z opracowania utworu pierwotnego. Jako, że już samo stworzenie kopii (zwielokrotnienie) może być traktowane jako wkroczenie w monopol twórcy powstaje dużo pytań związanych z procesem eksploracji tekstu i danych, którego niektóre etapy mogą wymagać takich działań. Ze względu na możliwość powstawania trwałych kopii na poszczególnych etapach procesu TDM, trudno tu powoływać się na jedyny obligatoryjny w krajach członkowskich wyjątek dotyczący możliwości tymczasowego zwielokrotnienia, o charakterze przejściowym lub incydentalnym przewidziany w prawie autorskim.

Zakres pozostałych wyjątków prawa autorskiego, pomimo, że zapewniają one dość szerokie możliwości korzystania z utworów bez konieczności uzyskiwania zgody autora, również nie daje jasnej odpowiedzi na pytanie, czy i do jakiego stopnia eksploracja jest legalna. Niektóre z aktywności mogą być jednak dozwolone w związku z takimi przepisami jak dozwolony użytek edukacyjny i naukowy, osobisty czy prawo cytatu.

Ochrona baz danych sui generis

Jeszcze więcej wątpliwości pojawia się na gruncie przepisów o ochronie baz danych , które chronią zbiory niezależnych danych lub jakichkolwiek innych materiałów i elementów zgromadzonych według określonej systematyki i metody, indywidualnie dostępnych w jakikolwiek sposób, w tym środkami elektronicznym i wymagające istotnego, co do jakości lub ilości, nakładu inwestycyjnego w celu sporządzenia, weryfikacji lub prezentacji jego zawartości. Wciąż pozostaje niejasne, czy w konkretnej sytuacji wymagania te są spełnione. Wiele zbiorów danych na których dokonuje się eksploracji może pozostać poza zakresem ochrony np. ze względu na brak istotnego nakładu inwestycyjnego.

Producentowi bazy danych przysługuje wyłączne prawo pobierania danych i wtórnego ich wykorzystania w całości lub w istotnej części, co do jakości lub ilości i może zakazać podejmowania takich czynności innym osobom, chyba że uzyskają one od niego zgodę (licencję). Istnieją jednak w tym aspekcie dwa wyjątki mogące mieć wpływ na eksplorację tekstu i danych. W ramach tzw. dozwolonego użytku producent nie może zabronić użytkownikowi korzystającemu zgodnie z prawem z takiej bazy danych pobierania lub wtórnego wykorzystania w jakimkolwiek celu nieistotnej, co do jakości lub ilości, części jej zawartości. Drugim ważnym wyjątkiem jest możliwość korzystania z istotnej, co do jakości lub ilości, części takiej bazy, z zastrzeżeniem jednak, że taka baza będzie wykorzystana w charakterze ilustracji, w celach dydaktycznych lub badawczych, jeśli takie wykorzystanie jest uzasadnione niekomercyjnym celem. Żaden z nich nie daje jednak całkowitej pewności w odniesieniu do legalności wszystkich aspektów automatycznej analizy danych.

Ochrona danych osobowych i re-use informacji sektora publicznego

Nie bez znaczenia dla możliwości eksploracji tekstu i danych pozostają także przepisy o ochronie danych osobowych. Polska ustawa o ochronie danych osobowych zapewnia wysoki poziom ochrony prywatności i nakładaja duże ograniczenia dotyczące zbierania i wykorzystywania danych osobowych. Natomiast wyjątki dotyczące możliwości przetwarzania danych w celach naukowych ograniczane są prawie polskim do konieczności spełnienia łącznie kilku warunków takich jak na przykład uzyskanie zgody osoby, której dane dotyczą lub poinformowanie jej o celu zbierania danych.

Natomiast potencjalnym sprzymierzeńcem w zakresie eksploracji tekstu i danych mogłyby być przepisy dotyczące ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego (re-use), obecnie nowelizowane w prawie polskim. Klasyfikacja, grupowanie czy ustalanie wzajemnych zależności między informacjami tworzone przez podmioty publiczne mogą stanowić ogromne źródło wiedzy dla naukowców. Niestety praktyka stosowania prawa wskazuje na liczne trudności z jakimi muszą zmierzyć się podmioty chcące uzyskać dostęp i możliwość ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego. Nie zanosi się na także na to, że nowa ustawa zmieni coś w tym zakresie.

Projekt FutureTDM – w poszukiwaniu najlepszych rozwiązań dla przyszłości TDM

Bez wątpienia ograniczenia możliwości eksploracji tekstu i danych, szczególnie przez naukowców znacznie spowolniłoby rozwój nauki. Na chwilę obecną narzędzia pozwalające na automatyczną analizę danych są niezastąpione w wydobywaniu wiedzy ze zbiorów danych w różnorodnej formie (tekstów, liczb, obrazów czy plików audio), których rozmiar i złożoność wciąż rośnie. W ramach projektu FutureTDM wraz z partnerami z kilku krajów europejskich staramy się zidentyfikować przeszkody, które stoją na drodze dla pełnego wykorzystania potencjału jaki daje TDM. Efektem naszych prac będą rekomendacje na poziomie europejskim. Jako Centrum Cyfrowe wspieramy ekspertów z The Institute for Information Law (IViR) w prowadzeniu analizy prawnej barier dla wykorzystania eksploracji tekstu i danych w krajach europejskich. Wkrótce na blogu będziemy informować o wynikach analizy i wypracowanych w tym zakresie rekomendacjach.

flag_yellow_low
 This project has received funding from the European Union’s Horizon 2020 research and innovation programme under grant greement No 665940.

20150311_075309-copy-680x200

Od początku prac nad rządowymi darmowymi podręcznikami monitorujemy kwestię ich otwartości.  W marcu ubiegłego roku sygnalizowaliśmy kłopoty z otwartością drugiej części Naszego Elementarza. Jego twórcy mniej lub bardziej intencjonalnie użyli fotografii i grafik z agencji stockowych zamiast dzieł na otwartych licencjach, blokując tym samym jego swobodne i legalne modyfikowanie i udostępnianie podręcznika.

Do 9 lutego Ministerstwo Edukacji Narodowej prowadziło konsultacje społeczne darmowego podręcznika dla trzecioklasistów „Nasza szkoła”.  Niestety, konsultowane aktualnie części podręcznika nie spełniają oczekiwanych standardów otwartości i dostępności. Zamknięte treści zawiera 18% stron podręcznika do matematyki, 29% stron części 1A i 25% stron części 1B. Problematyczne są także ograniczenia w dostępności podręczników dla osób z niepełnosprawnościami. Powtórzono błędy, na które zwracaliśmy już uwagę przy poprzednich częściach – korzystanie z „zamkniętych zdjęć”, utworów nie udostępnionych na wolnych licencjach i zasobów dziedzictwa wbrew przepisom prawa licencjonowane przez instytucje państwowe.

Prezentujemy stanowisko Koalicji Otwartej Edukacji, opublikowane w odpowiedzi na prowadzone konsultacje. W stanowisku przedstawiono dwie systemowe rekomendacje:

  1. Darmowe podręczniki powinny wykorzystywać w pełni otwarte zasoby edukacyjne, dostępne na wolnych licencjach, a wyjątki od tej zasady powinny być stosowane wyłącznie wtedy, gdy dany zasób jest niezastępowalny (np. jest to współczesny utwór literacki).
  2. Udostępnianie podręczników powinno obejmować również publikację ich w otwartych formatach, umożliwiających wykorzystanie lub dostosowanie ich do możliwości wykorzystania przez osoby z różnymi formami niepełnosprawności. Aktualnie zastosowanie udostępnienia ich wyłącznie w formacie PDF tego nie gwarantuje.

Przez ostatnie kilka miesięcy pracowaliśmy w Centrum Cyfrowym nad propozycjami zmian w Ustawie o systemie oświaty. Przygotowaliśmy tę propozycję legislacyjną, bowiem zmiany ustawowe pozwoliłyby w pełni wdrożyć politykę otwartości, którą rząd zainicjował w programie e-podręczników. Proces ten prowadziliśmy zgodnie ze standardami opracowywania projektów legislacyjnych – wykorzystaliśmy w pracy aktualny formularz oceny skutków regulacji, przeprowadziliśmy również konsultacje przygotowanego projektu. 

logo-nowe-01Nasz projekt zakłada dwie zmiany dotyczących zasobów edukacyjnych.

Po pierwsze, proponujemy aby wszelkie materiały edukacyjne, których stworzenie zostało sfinansowane ze środków publicznych przez Ministerstwo Edukacji i instytucje mu podległe, były obowiązkowo publikowane na otwartej licencji – pozwalającej na ich legalne, bezpłatne i swobodne wykorzystanie oraz modyfikację i dalsze rozpowszechnianie.

Po drugie, postulujemy, żeby publikacja ta miała miejsce w centralnym repozytorium edukacyjnym za pośrednictwem ogólnodostępnej platformy internetowej.

Projektowana zmiana stanowiłaby ułatwienie szczególnie dla tych nauczycieli, którzy zdecydowali się nie korzystać z tradycyjnego podręcznika i opierać się na powszechnie dostępnych materiałach edukacyjnych, jak również dla rodziców prowadzących edukację domową. Większa dostępność takich materiałów służyłaby również tym nauczycielom, którzy korzystając z tradycyjnego podręcznika poszukują materiałów dodatkowych. Konsekwentne jej stosowanie mogłoby pozytywnie wpłynąć na rozwój kultury dzielenia się najlepszymi praktykami, materiałami edukacyjnymi i ćwiczeniowymi wewnątrz sektora oświaty. W rezultacie, większa dostępność zasobów edukacyjnych służyłaby wyrównywaniu szans edukacyjnych oraz zwiększaniu dostępu do edukacji.

Aktualnie obowiązująca ustawa o systemie oświaty umożliwia przeznaczanie dotacji celowej z budżetu państwa na zakup podręczników, materiałów edukacyjnych i materiałów ćwiczeniowych; na pokrycie kosztu ich drukowania i powielania lub na zakup urządzeń umożliwiających ich drukowanie lub powielanie. W związku z tym nauczyciele, którzy zamierzają skorzystać z zasobów udostępnionych zgodnie z projektowaną regulacją (tj. udostępnionych bezpłatnie i powszechnie w formie elektronicznej), będą mieli także możliwość ich wydrukowania lub powielania w ramach dotacji celowej (bez obciążania finansowego rodziców ucznia).

Zachęcamy do zapoznania się z naszym projektem nowelizacji ustawy. Uwzględniliśmy w niej uwagi zgłoszone do nas podczas konsultacji oraz uwagi zgłoszone przez zewnętrznych recenzentów. W konsultacjach wzięli udział m.in. członkowie Koalicji Otwartej Edukacji, przedstawiciele organizacji pozarządowych, a także praktycy i eksperci edukacyjni.

Jesteśmy przekonani, że zaproponowane przez nas rozwiązanie przyczyniłoby się do podniesienia jakości polskiej edukacji zwiększając m.in. zaangażowanie uczniów i nauczycieli w proces nauczania i uczenia się przy pomocy nowoczesnych technologii informacyjnych. Wdrożenie tych przepisów byłoby tym samym także odpowiedzią na zalecenia Komisji Europejskiej oraz Parlamentu UE, które wskazują na potrzebę dostosowania modeli oświatowych do szybkiego tempa zmiany technologicznej i rozpowszechniania idei uczenia się przez całe życie. Ale przede wszystkim w sposób bezpośredni kontynuowałoby kierunek obrany już raz przez polski rząd przy realizacji programu “Cyfrowa szkoła”.

Dokument dofinansowany w ramach projektu „Równość w edukacji”, realizowanego w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.

baner

Ustawa o o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego, zwana ustawą o re-use (uchwalona przez Sejm na ostatnim posiedzeniu 29 stycznia, druk sejmowy 141) implementuje dyrektywę 2013/37/UE i zapewnia bardziej przejrzyste i łatwiejsze stosowanie reguł ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego. Jedną z najważniejszych zmian jest określenie jednolitych zasad i standardów udostępniania zasobów dziedzictwa kultury. Jakkolwiek cieszy nas, że nareszcie udało się dostosować polskie regulacje do wymogów unijnych i wprowadzić zmiany ułatwiające kreatywne wykorzystywanie zasobów publicznych (a także fakt, że kluby poselskie umiały stanąć ponad podziałami – przeciwko ustawie głosowało tylko 2 posłów), martwią nas jednak następujące kwestie:

  1.   kolejne opóźnienie w kwestii implementacji prawa unijnego – dyrektywa powinna była zostać wdrożona do polskiego porządku prawnego do 18 lipca 2015 r.;
  2.    sam proces pracy nad ustawą – z pominięciem konsultacji publicznych ostatecznego projektu ustawy. Centrum Cyfrowe zgłaszało swoje uwagi do projektu założeń ustawy z 7 listopada 2014 r. – nowe Ministerstwo Cyfryzacji nie skorzystało z możliwości wysłuchania głosu społeczeństwa obywatelskiego w tym temacie;
  3.    niewykorzystanie szansy na zwiększenie potencjału związanego z ponownym wykorzystywaniem danych publicznych ponad zakres przewidziany przez dyrektywę.   

Rozwiązania przyjęte w ustawie

Informację sektora publicznego należy rozumieć jako jakąkolwiek treść będącą w posiadaniu instytucji publicznej (zgodnie z katalogiem przewidzianym w ustawie), bez względu na formę jej utrwalenia. Ustawa dopuszcza ponowne wykorzystywanie informacji sektora publicznego przez użytkowników w celach zarówno komercyjnych jak i niekomercyjnych, bez znaczenia jest również zgodność ponownego wykorzystania z celem, w jakim pierwotnie informacja została wytworzona.

Centrum Cyfrowe (wraz z WISE) przygotowało dla Ministerstwa Rozwoju i Infrastruktury raport Rynek produktów, usług i treści cyfrowych opartych na ponownym wykorzystaniu informacji sektora publicznego (ISP) w Polsce.

(więcej…)

Różny zakres dozwolonego użytku edukacyjnego w poszczególnych krajach członkowskich Unii Europejskiej prowadzi czasami do sytuacji absurdalnych. Poprosiliśmy znajomych z całej Europy, aby przedstawili przykłady obrazujące, że prawo autorskie nie odpowiada na współczesne potrzeby edukacyjne. Możecie płakać (lub śmiać się) razem z nami.

 

Finlandia: problem z “ruchomymi obrazkami” w klasie

W 1990 fińskie prawo autorskie zostało znowelizowane w sposób uniemożliwiający pokazywanie filmów komercyjnych w klasie bez wcześniejszego wykupienia licencji. Niestety, sformułowanie użyte w ustawie jest bardzo niejednoznaczne i obejmuje wszystkie “ruchome obrazy”. Tak więc aby pokazać animację edukacyjną, bądź film instruktażowy przygotowany przez innego nauczyciela, niezbędne jest pozyskanie licencji. W przeciwieństwie do filmów komercyjnych – gdzie nauczyciele mogą zapłacić za licencję przez dedykowaną stronę www- nie ma jednolitego sposobu pozyskiwania licencji na animacje edukacyjne. W praktyce oznacza to, że nauczyciele są zmuszeni albo do nieprzestrzegania obowiązującego prawa, albo do odnajdywania i pozyskiwania licencji bezpośrednio od właścicieli autorskich praw majątkowych do filmów edukacyjnych, co jest często bardzo czasochłonne.  

(więcej…)

O co chodzi? Przeczytaj apel organizacji do Posłów w związku z nowelizacją ustawy o policji

Codziennością w naszej pracy są sytuacje, gdy mimo mobilizacji ludzi i organizacji nie uda się przekonać rządzących do naszych postulatów. Tak stało się i w przypadku zmian w ustawie o policji – nasze argumenty nie zostały przyjęte. To oczywiście frustruje, czy jednak mamy się poddać i zająć czymś innym? Nie, ponieważ prawa użytkowników nie dezaktualizują się tylko dlatego, że przyjęto niekorzystaną z ich punktu widzenia ustawę. Dlatego w sobotę będziemy protestować przeciw inwigilacji i namawiamy Was do tego samego.

Snowden

Decydenci i rządzący dysponują siłą ustawodawczą, z którą obywatele pozornie nie mają szans. Bez względu na to, czy prawo nam się podoba czy nie, jeśli zostanie uchwalone – obowiązuje ono wszystkich. Z tej perspektywy nie pozostaje nic innego, jak biernie się podporządkować.

Jak to się zatem dzieje, że czasem obywatelom coś się udaje? Masowe protesty anty-ACTA niewątpliwie były sukcesem. Udało się nakłonić kolejne ekipy to porzucenia pomysłu rejestru stron niedozwolonych. Protesty w sprawie TTIP uwrażliwiają coraz większą część społeczeństwa na niebezpieczeństwa, które nadejdą wraz z jego ratyfikacją.

Dzieje się tak dlatego, że obywatele mają władzę innej natury niż ta, pochodząca z mandatu wyborczego. Żaden polityczny pomysł nie utrzyma się w demokracji na dłuższą metę bez poparcia i zaufania obywateli. Czasem te procesy trwają latami, czasem zmiana następuje po gwałtownej reakcji społeczeństwa. Rządzący potrzebują obywateli częściej, niż co 4 lata, żeby rządzić.

Aby ujawniła się miękka siła (soft power) obywateli potrzebna jest tylko jedna rzecz – nasza nieustająca aktywność. W rozmowach, w mediach społecznościowych, w kręgu rodziny i przyjaciół. Robiąc tak niewiele, dokładamy się do społecznej niezgody na decyzje, które godzą w nasze prawa obywatelskie. Im więcej ludzi to robi nawet w niewielkim zakresie, tym większa i widoczniejsza jest obywatelska lawina.

W sobotę 23 stycznia mamy okazję pokazać, że ta obywatelska siła może przerodzić się w prawdziwą moc – w kilkudziesięciu miastach Polski organizowane są demonstracje przeciw inwigilacji obywateli. Naruszenie prywatności zagraża nam wszystkim, dlatego na demonstrację może iść każdy obywatel i obywatelka, bez względu na to jakie mają poglądy polityczne. To jest sprawa ponad podziałami światopoglądowymi. Taka, która powinna i może nas jednoczyć.

Aby stanąć po jasnej stronie mocy w sprawie inwigilacji, można dołączyć do demonstracji organizowanych przez Komitet Obrony Demokracji czy Inicjatywę Stop Inwigilacji. Można też zorganizować własną demonstrację – dlaczego nie? Ważny jest sprzeciw i aktywność.

Czy te masowe protesty coś dadzą? Pewnie nic się nie zmieni już w poniedziałek. Ale może dzięki temu ktoś z naszych znajomych zainteresuje się tą sprawą? Może więcej ludzi będzie o tym mówić i domagać się zmian?

Jedno jest pewne: jeśli my nie będziemy lekceważyć naszej obywatelskiej mocy, decydenci nie będą mogli jej długo ignorować.

Polecamy:

Apel organizacji do Posłów w związku z nowelizacją ustawy o policji

Czas wyjść na ulicę – artykuł Fundacji Panoptykon