PrzyjacielePrzyszłości – Podcast projektu SpołTech
#PrzyjacielePrzyszłości to cykl rozmów, o tym jak zmieniają się nasze relacje z technologią w trakcie pandemii i jak będą wyglądać po niej. Aleksandra Janus i Alek Tarkowski pytają swoich gości o wizje przyszłości i alternatywy wobec dominujących wyobrażeń postępu, nie tylko tego technologicznego.
W pierwszej serii podcastu #PrzyjacielePrzyszłości spoglądamy na:
- populturę | Jak pod koniec 2020 trzyma się popkultura?, gość: Kaja Klimek, posłuchaj tutaj: http://bit.ly/34VG0a lub obejrzeć na YouTubie https://bit.ly/3hwOPwj
- sztukę | Jak w sztuce przyszłości połączyć to co materialne i cyfrowe?, gość: Krzysztof Goliński z panGenerator, posłuchaj tutaj: http://bit.ly/2WVRDt5
lub obejrzeć na YouTubie https://bit.ly/3pGV2IT
- zarządzanie danymi | Cyfrowe kooperatywy. Czy już niedługo będziemy współdzielić nasze cyfrowe dane?, gość: Jan Zygmuntowski, posłuchaj tutaj: http://bit.ly/3o3dfQo lub obejrzeć na YouTubie https://bit.ly/3hhUxSA
- przyszłość miast | Czy 2021 przyniesie technologiczno-architektoniczną rewolucję w miastach?, gość: Paulina Wilk, posłuchaj tutaj http://bit.ly/3n09WIb
lub obejrzeć na YouTubie https://bit.ly/34Sedas
- wirtualną rzeczywistość | Jakie szanse i zagrożenia niesie rozwój VR?, gość: Ana Brzezińska, posłuchaj tutaj:http://bit.ly/3aU8Tan lub obejrzeć na YouTubie https://bit.ly/3htTIpR
Dla tych, którzy wolą czytać niż słuchać, Paulina Wilk, Krzysztof Goliński oraz Kaja Klimek przygotowali, krótkie podsumowanie najważniejszych wątków wybranych rozmów.
Co można, a czego nie można zrobić w czasie pandemii i globalnego lockdownu, Krzysztof Goliński, współzałożyciel kolektywu panGenerator
Nam udało się stworzyć kinetyczną instalację na lotnisku Shenzhen w Chinach. Nie mogliśmy jej osobiście zamontować w oddalonej od nas o tysiące kilometrów przestrzeni. Dlatego przemyśleliśmy konstrukcję tak, by nasza fizyczna obecność w procesie montażu nie była konieczna, np. instalacja składa się z 451 niezależnych, łatwo wymienialnych modułów – awaria jednego z nich nie ma wpływu na funkcjonowanie całości.
To doświadczenie dużo nas nauczyło o produkcji i współpracy z podwykonawcami i partnerami. Z brakiem możliwości fizycznego przebywania w przestrzeni, w której ma się zamanifestować nasze działanie, można sobie poradzić. Nie znaczy to jednak, że ta obecność jest zupełnie zbędna. Część elementów przyleciała z Chin do Polski po to tylko, żebyśmy mieli możliwość ich zaprogramowania i ponownego odesłania do Chin. Ekonomicznej i sprawniej byłoby mieć nas “tam”, na lotnisku.
Pandemia pogłębiła i upowszechniła krytyczną refleksję na temat mediów społecznościowych.
W pewnym sensie zostaliśmy zmuszeni do spędzania na portalach społecznościowych dużo więcej czasu, a jednocześnie możliwość fizycznych interakcji z ludźmi została nam gwałtownie ograniczona. I po roku takiego doświadczenia dużo lepiej rozumiemy i dostrzegamy wszystkie braki i konsekwencje takiej sytuacji. Zwłaszcza, że w samych mediach społecznościowych, w ich dzisiejszym kształcie , przestało chodzić o kontakt z drugim człowiekiem. W tej chwili pracujemy nad wystawą “Rzeczy kultowe w Internecie” dla Muzeum Etnograficznego w Warszawie. Wernisaż planowany jest na 27 listopada. Jako kolektyw panGenerator chcielibyśmy w naszych pracach tę krytyczną refleksję eksplorować.
W działaniach i artystycznych wyzwaniach panGeneratora fizyczność obiektów jest kluczowaLubimy to co, cyfrowe ma swoją fizyczną formę. Uważamy, że interakcja z fizycznymi obiektami jest dużo ciekawsza, przyjemniejsza. Uważamy, a wręcz krzyczymy, że ekrany dotykowe to jest pomyłka. Z naszej perspektywy, smartfony to jest regres w stosunku do telefonu Nokia, który miała 12 klawiszy – za pomocą tej klawiatury można było pisać bezwzrokowo. To, z czego teraz masowo korzystamy, to interfejs, który jest szybką. Nie jest to rozwiązanie, które jest użyteczne, ani takie, które nasz mózg jest w stanie zrozumieć. Wydaje nam się, że dotykowa informacja zwrotna w interfejsie bardzo ważna. Mimo, że kierunek, w którym rozwija się technologia wirtualnej rzeczywistości, sugeruje coś zupełnie innego. Obawiam się, że w konsekwencji będziemy coraz dłużej wpatrywać się w migające na mniejszych lub większych ekranach obrazki.
Kolejne pokolenia są coraz bardziej są obeznane z technologią ale bardziej od strony konsumpcji, a nie od strony tego jak to się tworzy, jak to działa z perspektywy twórcy.
Widzę to w kolejnych rocznikach na prowadzonych przeze mnie zajęciach na studiach podyplomowych Creating Codeing. Moje pokolenie, które zdecydowanie nie należy do digital natives, miało możliwość obserwowania rozwoju różnych technologii i radzenia sobie z ich niedoskonałościami. Kombinowania w duchu cyfrowego majsterkowania. Teraz technologia jest tak przezroczysta, wszędobylska, dostępna, że ludzie po prostu ją akceptują i nie mają potrzeby jej modyfikowania czy głębszego analizowania jej funkcji. To duża frajda w ramach tych studiów dać studentom narzędzia np. w postaci nauki programowania, które pozwalają im rozwijać nowe, bardziej twórcze relacje z technologiami. Na pytanie, czy wszyscy powinni umieć programować odpowiadam “ A czy wszyscy powinni myśleć logicznie?”. Dla mnie programowanie jest taką magiczną zdolnością, która umożliwia przekuwanie pomysłów i marzeń w życie.
Jakich przyjaciół potrzebuje przyszłość? Paulina Wilk
Z dużą wyobraźnią i gotowych zaangażowaniem dyskutować jaka ta przyszłość może być.
Mam wrażenie, że tych rozmów jest teraz za mało. Dorastałam w latach 90-tych i pamiętam ten czas powszechnej ekscytacji związanej ze zbliżającym się początkiem nowego milenium. Popkultura była pełna inspirujących i optymistycznych wizji przyszłości. Co będzie jutro? – mam wrażenie, że w tym okresie to pytanie było nie tylko głośno stawiane, ale realnie popychało naszą wyobraźnię. Tymczasem, gdy przekroczyliśmy magiczną datę, 1 stycznia 2020, ludzie stracili zajawkę na to, co będzie. Zaczęłam tęsknić, za odważnymi wizjami przyszłości. XXI wiek zaczął nam się przydarzać, ale bez jakiegoś takiego seksapilu futurystycznego.
Teraźniejszości jest tak strasznie dużo, przytłacza nas swoją intensywnością i codziennymi obowiązkami.
Przestrzeń na wyobraźnię się kurczy, bo jesteśmy przygniatani liczbą zdarzeń tu i teraz. Jonathan Crary w książce “24/7. Późny kapitalizm i koniec snu” pisze o tym, że sen, możliwość wyśnienia jakiś alternatyw wobec rzeczywistości są ostatnim bastionem wolnego człowieka, bo tego się jeszcze nie udało się urynkowić i sprzedać. Myślę, że tak właśnie jest. Jesteśmy tak bardzo skupieni na swoich telefonach i na wzajemnym updatowani się za pośrednictwem mediów społecznościowych, że przestaliśmy sobie cokolwiek wyobrażać.
Pracując nad swoją książką “Pojutrze. O miastach przyszłości”, szukając tych nowych wizji, wyruszyłam w podróż po miastach. Odwiedziłam kilkanaście mniejszych i większych metropolii, żeby sprawdzić, czy architekci i planiści mają tę fantazję i odwagę wymyślania. Do tej podróży sprowokował mnie pisarz Neil Gaiman, wielki pisarz fantastyki, z którym miałam okazję porozmawiać. Wytłumaczył mi, że nie czytając literatury science-fiction, fantasy, zamykam sobie dostęp do pewnej wiedzy o świecie, tym rzeczywistym. Bo wszystko to, co nas otacza, zostało już kiedyś wymyślone i opisane przez pisarzy i pisarki. Przyszłość składa się fragmentów i cytatów z napisanych już opowieści wybitnych pisarzy. W książce opisałam 9 miast, które uznałam za reprezentacyjne dla określonych trendów. Wśród nich znalazło się tylko jedno miasto europejskie – Kopenhaga, która jest dowodem na to, że stare można unowocześniać. Z tej podróży wróciłam z taką refleksją, że pewne odważne i szalone wizje jak miast dryfujacych w chmurach, które były obecne w wiek XX, inspirowały np. rozwój wynalazków, dziś są nieobecne. Również dlatego, że uznaliśmy je za zbyt naiwne i baśniowe.
Jest pewien paradoks w tym, że moment globalnej pandemii jest okazją, by na nowo rozbudzić naszą wyobraźnię.
W tej chwili doświadczamy potężnego kryzysu codzienności i na to musi pojawić odpowiedź w postaci pragnienia dużej zmiany. Wizja, na którą ostatnio trafiłam, pokazuje jakie kierunki tej zmiany mogą być. To pomysł hiszpańskich architektów, którzy stanęli do przetargu ogłoszonego przez chińskie władze i przygotowali projekt osiedla pandemicznego. Ich propozycja zakładała stworzenie zamkniętego osiedla, którego samowystarczalny charakter odpowiadałby na możliwie jak największą liczbę potrzeb mieszkańców. Elementem tego projektu były między innymi szerokie tarasy. Ich celem byłoby nie tylko zaspokojenie potrzeby “przewietrzenia się”, ale też możliwość zapewnienia sobie aktywności fizycznej, prowadzenie miejskich ogrodów. Obecność tarasów miała również ułatwiać możliwość lądowania dronów z paczkami. Czy ta wizja brzmi rewolucyjnie? Nie. To brzmi jak trochę zaktualizowana Jane Jacob, która postulowała, że nasza najbliższa ulica powinna oferować nam zaspokojenie możliwie największą liczbę potrzeb. Po to, żebyśmy w ogóle chcieli na nią wychodzić, spędzać czas i rozmawiać z sąsiadami. Dochodzimy tu do sytuacji, gdy wizja sformułowana przez Jane Jacob w latach 60-tych stanowi trafną odpowiedź na dzisiejsze pandemiczne wyzwania.
Uważam, że doświadczamy dziś kryzysu wyobraźni i traktuję to jako poważny problem. Potrzebujemy odważnych i kreatywnych urbanistów, architektów i architektek, planistów, którzy głośno powiedzą: “to jest okazja, by wymyślić miasta na nowo”. Ponieważ wszystkie pandemie w przeszłości były okazją do tego, by zrewolucjonizować miasta. Oczywiście pandemia budzi strach, a strach wyobraźni i kreatywności jest zabójczy – potrzebujemy więc czasu, by ten strach oswoić. Jednocześnie kryzys jest momentem na poszerzanie horyzontów, poszukiwanie nowych odpowiedzi na stare pytania, weryfikację utartych rozwiązań.