Reforma prawa autorskiego – w Brukseli trwają dyskusje za zamkniętymi drzwiami

Najbardziej emocjonujący etap prac Parlamentu Europejskiego nad reformą prawa autorskiego już za nami – 12 września 751 posłów i posłanek wypowiedziało się w sprawie tekstu nowej dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym. Nie oznacza to jednak, że tekst przez nich przyjęty będzie obowiązujący – jest on jedynie punktem wyjścia do negocjacji w trialogu . Ich skutkiem będzie kolejna wersja Dyrektywy, która wróci pod głosowanie Parlamentu.

Jak będzie przebiegał trialog?

Wersje przyjęte przez Radę Unii Europejskiej oraz Parlament Europejski są do siebie bardzo podobne. Obie wprowadzają nowe prawo dla wydawców prasowych (art.11), oraz obowiązek filtrowania treści zamieszczanych przez użytkowników (art. 13). To może oznaczać szybki przebieg negocjacji. Poseł Axel Voss, prowadzący prace z ramienia Parlamentu, chciałby je zakończyć jeszcze w tym roku. Jednak widać już teraz, że różnice poglądów między Parlamentem i Radą co do konkretnych zapisów już wydłużają proces. Do tego Rada musi wypracować stanowisko w odniesieniu do nowych zapisów dodanych przez Parlament – chodzi o propozycje nowych praw dla organizatorów imprez sportowych i licencjonowania wykorzystania miniaturek grafik. Wreszcie dużym zaskoczeniem była niedawna deklaracja Włoch, które – po zmianie rządu – zadeklarowały brak poparcia dla Dyrektywy zawierającej art. 11 i 13.

Jakie jest stanowisko rządu polskiego?

Polska zajęła oficjalne stanowisko jeszcze w 2016 roku, które od tego czasu nie było aktualizowane. Wystąpiliśmy w ostatnich tygodniach do MKiDN z prośbą o udostępnienie informacji o obecnym stanowisku, w odniesieniu do zapisów wprowadzonych do trialogu – nie otrzymaliśmy jednak informacji z resortu.

Możemy się więc jedynie opierać na deklaracjach publikowanych na stronie resortu (z kwietnia, lipca i września 2018) . W ostatnim stanowisku czytamy:

“Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ze zdumieniem przyjmuje projekt dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym zaproponowany przez Parlament Europejski. Głosowanie europosłów PO za tym projektem to działanie zmierzające do ograniczenia wolności w Internecie. Projekt przyjęty przez PE nie odzwierciedla stanowiska polskiego rządu i kompromisowych rozwiązań zaakceptowanych wcześniej przez COREPER. Ministerstwo wyraża nadzieję, że w toku dalszych prac w tzw. nieformalnym trialogu ostateczny tekst dyrektywy nabierze kształt uwzględniający podstawowe wolności internautów oraz ucywilizuje kwestie praw autorskich na jednolitym rynku cyfrowym”.

Stanowisko rządu polskiego jest dla nas zaskakujące, bowiem skutek obu wersji będzie bardzo zbliżony. Zostanie wprowadzone nowe prawo dla wydawców prasowych, a przede wszystkim art. 13 będzie skutkował wprowadzeniem filtrów treści – nawet jeśli nie są one nazwane wprost. Pozostaje nam wierzyć, że polski rząd faktycznie będzie stał na straży podstawowych wolności, i będzie krytycznie przyglądał się pod tym kątem wypracowywanym przepisom. Niemniej ze strony rządu RP oczekiwaliśmy jaśniejszego stanowiska, szczególnie biorąc pod uwagę jak mocny i zdroworozsądkowy był głos Ministerstwa na początku prac nad dyrektywą.

Trialog to element procedury legislacyjnej w Unii Europejskiej, w którym przedstawiciele Rady Unii Europejskiej negocjują z odpowiednią komisją Parlamentu Europejskiego ostateczny tekst danego aktu prawnego.
Screen Shot 2018-10-27 at 10.06.06
Tytuł: Screen Shot 2018-10-27 at 10.06.06

Artykuł 13 pozostaje zagrożeniem dla praw obywateli

Nasze główne zastrzeżenia budzi treść artykułu 13. W obu wersjach (Rady i Parlamentu) platformy internetowe ze znaczącymi ilościami treści przesłanymi przez użytkowników – cokolwiek to znaczy – będą ponosić odpowiedzialność za ewentualne naruszenia praw autorskich. Platformy te będą musiały zawierać umowy licencyjne, co jest rozsądne i do zrobienia w przypadku muzyki i filmów, jednak będzie bardzo skomplikowane przy innych typach treści (chociażby grafik), gdzie brak jest sprawnych systemów zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

Posiadacze praw autorskich (w dużej mierze wytwórnie i wydawnictwa, a nie indywidualni twórcy) nie będą oczywiście zobowiązani do udzielania licencji. Dlatego też filtry treści będą niezbędne, aby ustalić, czy platforma posiada do danej treści licencję, czy nie. A taki filtr nie jest w stanie rozpoznać dozwolonych użytków, zagwarantowanych każdemu przez prawo – w efekcie internet może stać się drugą telewizją, bez twórczości użytkowników w oparciu o treści prawem autorskim chronione, ale dopuszczalne przez prawo autorskie (jak na przykład parodia). Nie wspominając o tym, jak bardzo filtry są niedoskonałe i po prostu nie wychwytują tego, co powinny (underblocking), albo blokują dostęp do za dużej ilości treści (overblocking).

Te wszystkie zastrzeżenia były już zgłaszane przez nas i inne organizacje. I nie doczekaliśmy się wyczerpujących wyjaśnień. Parlament Europejski poparł taką niedoskonałą wersję – bowiem poseł Voss przekonał wielu posłów, że skoro obowiązek filtrowania nie jest wpisany w tekst aktu, to nie ma czego się obawiać. Naszym zdaniem takie wypowiedzi świadczą o braku zrozumienia konsekwencji, jakie może mieć nowa dyrektywa.

 

zielone drzwi
Tytuł: zielone drzwi
cczero
Autor: Skitterphoto

Jakie zapisy powinien poprzeć rząd polski w trialogu?

Nie tracimy nadziei – dyrektywę można jeszcze uratować. Niestety, nie będzie ona nigdy aktem spełniającym aspirację tych marzących o prawie autorskim na miarę XXI wieku. Ale wprowadzenie zmian na etapie trialogu może sprawić, że dyrektywa nie zaszkodzi rozwojowi nauki, innowacji, kreatywności i edukacji – a jak na razie wersje rozważane niosą takie zagrożenie.

Pamiętajmy też, że poza najbardziej kontrowersyjnymi artykułami przedmiotem dyskusji są także inne zapisy, szczególnie te określające kształt wyjątków dla edukacji, badań i nauki, oraz instytucji dziedzictwa.

Niezbędne jest więc, w ramach poszukiwanego kompromisu:

1.     Wprowadzenie obowiązku zawierania umów licencyjnych przez platformy internetowe z posiadaczami praw autorskich (art. 13), które nie będzie wpływało na odpowiedzialność pośredników – każdy inny model będzie skutkował filtrowaniem treści publikowanych przez użytkowników;

2.     Nowe prawo pokrewne dla wydawców prasowych powinno być zawężone tylko i wyłącznie do komercyjnych wyszukiwarek i agregatorów treści, tak aby tylko te podmioty musiały płacić za korzystanie z krótkich fragmentów publikacji prasowych. Dodatkowo prawo to powinno obowiązywać jak najkrócej, uwzględniając czas trwania ekonomicznego potencjału publikacji prasowych.

3.     Wprowadzenie takiego wyjątku umożliwiającego prowadzenie eksploracji tekstów i danych (TDM), z którego korzystać będą mogły wszystkie podmioty (wprowadzenie jako obowiązkowego proponowanego przez Parlament art. 3a) – ograniczenie tego wyjątku do instytucji badawczych ograniczy rozwój start-upów i innowacyjności w Europie.

4.     Dodanie dyskutowanego obecnie nowego dozwolonego użytku edukacyjnego w środowisku cyfrowym, jednak bez możliwości wyłączenia wyjątku, jeśli na rynku dostępne są komercyjne licencje na dane treści (odrzucenie więc art. 4(2)).

5.     Uwzględnienie, przegłosowanych przez Parlament Europejski, przepisów chroniących domenę publiczną przed zawłaszczaniem (a więc przed sytuacją, gdy ktoś twierdzi że posiada prawa autorskie do zasobów z domeny publicznej).

Co można zrobić?

Nie przestawać w wyrażaniu swojej opinii i obaw, związanych z kształtem dyrektywy. Warto kontaktować się przede wszystkim z MKiDN, które w imieniu polskiego rządu powinno, zgodnie z deklaracjami, zająć silne stanowisko w obronie praw użytkowników. Warto też kontaktować się nadal z polskimi posłami do Parlamentu Europejskiego.  Historia zna przypadki wprowadzania dużych zmian na etapie trialogu (co jest niezwykle trudne do śledzenia i raportowania, gdyż procedura sama w sobie jest dość nietransparentna – znane są jedynie ostateczne decyzje, a proces toczy się za zamkniętymi drzwiami). Czasami także Parlament Europejski nie popiera wersji wypracowanej w trialogu i sam wprowadza zmiany bądź też odrzuca cały dokument w ostatecznym głosowaniu.