Jak pozostać obywatelem, gdy państwo staje się lekarzem?
W stanie zagrożenia epidemiologicznego, gdy każdy z nas może zarazić się koronawirusem, przekształceniu ulega relacja państwo-obywatel, zaczynając przypominać tę między lekarzem a pacjentem. Jak wpływa to na nasze zachowanie? Wobec siebie, wobec państwa... i wobec technologii.
Stan zagrożenia epidemiologicznego oznacza, że każdemu obywatelowi grozi zarażenie koronawirusem, a państwo koncentruje się na tym, by tych zachorowań było jak najmniej i chorzy otrzymali odpowiednią opiekę. W obliczu walki z epidemią pewne swobody obywatelskie zostają zawieszone (jak chociażby swoboda zgromadzeń czy przemieszczania się), następuje przekształcenie relacji państwo-obywatel, która zaczyna przypominać tę między lekarzem a pacjentem.
W tej nowej dla nas relacji między państwem-lekarzem a obywatelem-pacjentem zakodowane jest pragnienie autorytetu i gotowość podporządkowania się mu. To jedna z lekcji, którą już dziś Ivan Krastev formułuje na bazie wczesnych doświadczeń z epidemią koronawirusa i która jego zdaniem będzie miała wpływ na kształt polityk państw Unii Europejskiej:
Niestety koronawirus może zwiększyć zapotrzebowanie na autorytarne rozwiązania oparte na analizie big data, które stosowane są przez chiński rząd. Można winić chińskich przywódców za brak przejrzystości, który opóźnił ich reakcję na rozprzestrzenianie się wirusa, ale gdy ta odpowiedź została już udzielona, jej skuteczność i zdolność chińskiego państwa do kontrolowania ruchów i zachowań ludzi była imponująca. W obecnym kryzysie obywatele stale porównują reakcje i skuteczność swoich rządów z reakcjami innych rządów. I nie powinniśmy się dziwić, jeśli dzień po kryzysie Chiny będą wyglądają jak zwycięzca, a Stany Zjednoczone – przegrany.
Jako obywatele-pacjenci, nie tylko się wzajemnie wspieramy, ale również dyscyplinujemy. I wygląda na to, że media społecznościowe i zakodowany mechanizm natychmiastowej gratyfikacji świetnie nadają się do wzmocnienia tego procesu: zdjęcie z domu – 5 lajków, post o zakupach dla staruszki – 10 serduszek, instastories z zakupów – żółta kartka od followersów i seria komentarzy wzywających do większej odpowiedzialności. W pierwszych dniach dobrowolnej kwarantanny ten rodzaj gratyfikacji z pewnością może być mobilizujący. Jednak w kolejnych może zacząć frustrować, gdy dostrzeżemy, że nie wszyscy stosują się do zasad gry, a stres, lęk i poczucie odosobnienia zmniejszą naszą koncentrację i rozchwieją nasze emocje. Przypadek profesora Wojciecha Rokity pokazuje, jak trudno poradzić sobie internetowym hejtem.
Uważam, że perspektywa, którą wobec tej rzeczywistości władzy przyjmuje obywatel-pacjent, zmienia również sposób, w jaki korzystamy z technologii cyfrowych. Z jednej strony sięgamy po nią, by jak najszybciej zaadaptować swoją rzeczywistość – zawodową, prywatną, sąsiedzką – do stanu wyjątkowego. Z drugiej zmienia się nasza ocena poszczególnych rozwiązań technologicznych i nasze oczekiwania wobec nich. Te, które jeszcze wczoraj piętnowaliśmy jako inwigilacyjne, w czasie kwarantanny opisane są przymiotnikiem „monitorujące”. Na przykład Ministerstwo Cyfryzacji pracuje nad aplikacją do monitorowania lokalizacji osób, które przebywają na kwarantannie. Google i Facebook rozważają udostępnianie danych swoich użytkowników Stanom Zjednoczonym, by możliwa była weryfikacja czy obywatele zgodnie z zalecaniem izolują się i unikają tłumów.
Podstawowym zadaniem obywatela-pacjenta jest aktywna współpraca z państwem-lekarzem. Sięgamy więc po narzędzia cyfrowe, aplikacje i media społecznościowe, by wspierać proces wychodzenia z epidemii. Epidemia koronowirusa zaskakująco łatwo się grywalizuje, dzięki możliwości stałego śledzenia jej rozwoju za pomocą licznych internetowych wykresów (ich recenzje znajdziecie tutaj).
To gra o pozornie nieskomplikowane regułach („zostań w domu i myj ręce”), pozwalająca obywatelowi-pacjentowi na głębokie zaangażowanie się w proces kolektywnego wychodzenia z choroby. W przeciwieństwie do kryzysu klimatycznego, kryzys epidemiologiczny rozumiemy i wiemy jak z nim wygrać lub przynajmniej złagodzić jego skutki. W ciągu zaledwie kilku dni do jednej z samopomocowych grup zapisało się 90 tysięcy osób. Co istotne, zdecydowaną większość z wpisów stanowią oferty wsparcia, pomocy czy gotowości do spotkania się online z obcą osobą. Listę tego typu grup znajdziecie tutaj.
Społeczeństwo cyfrowego zaangażowania
W swoim komentarzu, Edwin Bendyk przypomina wypowiedź Michała Boniego z czasów protestów wokół ACTA, w której stwierdził, że rząd i politycy próbowali budować społeczeństwo informacyjne w Polsce, a okazało się, że powstało samo bez pytania władzy i polityków o zdanie i zgodę.
Czy w tej chwili obserwujemy przekształcanie się społeczeństwa informacyjnego w społeczeństwo cyfrowego zaangażowania? Za wcześnie na takie tezy, ale chociaż faktycznie koronawirus obnażył wszystkie braki cyfryzacji naszego kraju, to jednocześnie pokazał jak wiele z nas dysponuje kompetencjami cyfrowymi i w obliczu kryzysu jest gotowa się nimi dzielić i kontynuować swoją pracę.
To co w tej chwili procentuje, to wysiłek i zaangażowanie wielu nauczycieli, nauczycielek, organizacji pozarządowych, aktywistek, które przez lata kierowało swoje wysiłki w rozwój kompetencji cyfrowych, repozytoria otwartych zasobów edukacyjnych i wspieranie instytucji w otwieraniu się nowe technologie.
Pewnie jeszcze przez chwilę będziemy musieli pozostać w roli obywateli-pacjentów, ograniczyć swoje potrzeby (lub zaspokajać je samodzielnie) i poddać się ustandaryzowanym i dyscyplinującym działaniom państwa. Jednak im dłużej będzie trwała epidemia, tym bardziej nasze potrzeby będą rosły i różnicowały się według poszczególnych grup społecznych. Ich zaspokojenie będzie wymagało od nas uważności, otwartości i wzajemnego zrozumienia. Technologie będą mogły nas w tym wesprzeć pod warunkiem, że przy ich wdrażaniu uwzględnimy ich społeczny kontekst oraz dobrze zdefiniujemy wartości w oparciu, o które jako wspólnota będziemy chcieli wychodzić ze stanu wyjątkowego.
Karolina Szczepaniak @szczepaniakwar1 – koordynatorka projektu SpołTech, odpowiada za budowę sieci ekspertów i ekspertek. Ekspertka Pracowni Otwierania Kultury, prawniczka oraz trenerka w obszarze nowych technologii. Przez kilka lat związana z Fundacją Panoptykon. Wykładowczyni na School of Ideas na Uniwersytecie SWPS.
—————————————
Tekst ukazał się w Biuletynie SpołTech. Dwa razy w miesiącu dzielimy się z Wami najważniejszymi informacji i przemyśleniami związanymi ze społecznym wymiarem technologii.
Jeśli chcesz wiedzieć, jak technologia oddziałuje na ludzi i społeczeństwo – zapisz się na newsletter.