Katalog smutnych praw | dr Jędrzej Niklas
Czy rząd może ukarać obywatela za brak telefonu komórkowego? Komentarz dr Jędrzeja Niklasa do brytyjskiej propozycji Karty Praw, której celem jest ochrona praw obywatelskich przed naruszeniami, które mogą wynikać z stosowania aplikacji do śledzenia rozprzestrzeniania się pandemii COVID-19.
W artykule opublikowanym niedawno na łamach Washington Post, Bill Gates opisuje technologie, dzięki którym będziemy mogli przezwyciężyć obecną epidemię i wrócić do „normalnego” życia. Obok testów i szczepionek założyciel Mircosoftu widzi duży potencjał dla różnych cyfrowych narzędzi, które pozwolą wykazać, czy dana osoba miała bliski kontakt z kimś zakażonym. W innym miejscu Gates przewiduje, że w najbliższej przyszłości każdy z nas będzie wyposażony w „cyfrowy certyfikat” który potwierdzi, czy przechodziliśmy chorobę lub zostaliśmy zaszczepieni. Tego typu narzędzia działają już w Korei, Chinach czy Singapurze. O potencjale aplikacji ciepło wypowiadają się europejscy ministrowie spraw wewnętrznych, a w niektórych zachodnich krajach planuje się ich wprowadzenie na szeroką skalę. Również w Polsce rząd wypuścił aplikację do kontroli odbywania kwarantanny, w planach zaś jest narzędzie służące do monitorowania kontaktów.
Opinie na temat aplikacji i cyfrowych certyfikatów są jednak podzielone. Jedni wskazują (tak jak Gates) że są one kluczowe dla ograniczanie rozpowszechnianie choroby. Inni wyrażają daleko idący sceptycyzm wobec ich skuteczności epidemiologicznej. Na drugim planie pojawiają się również problemy związane z prywatnością i kontrolą nad infrastrukturą. Nie ulega jednak wątpliwości, że narzędzia te stanowią pewną nową formę zautomatyzowanej i stechnicyzowanej kontroli społecznej. W przestrzeni publicznej pojawiają się, więc głosy postulujące regulację różnych aspektów tych narzędzi, aby prawnie ograniczyć te nowe techniki nadzoru. Jednym z nich jest propozycja grupy brytyjskich prawników, którzy chcą ustawiać kartę praw związanych z zastosowaniem tego typu aplikacji. W Karcie pojawia się szereg gwarancji dla ochrony wolności osobistej, przeciwdziałania dyskryminacji, zasady przetwarzania danych oraz mechanizmy przejrzystości.
Karta Praw gwarantująca zabezpieczenia związane z instalacją aplikacji do śledzenia objawów i kontaktów zakaźnych oraz gromadzeniem, przetwarzaniem i udostępnianiem danych za jej pośrednictwem; oraz dla gwarancji związanych z zaświadczeniem o odporności.
Prawa na miarę epoki
Na sam dokument należy spojrzeć jako na świadectwo obecnych czasów i dokonujących się w dynamicznym tempie zmian społecznych. Gdy zrozumiemy, przed czym brytyjska karta ma chronić uświadomimy sobie dokładnie, jakie wartości i interesy kładziemy obecnie na szali. Nad aplikacjami koronawirusowymi unosi się obecnie duch „modelu chińskiego”. Panuje mianowicie przekonanie, że nadchodzącym kryzysom jest w stanie sprostać tylko takie państwo, które dokona skutecznego mariażu między zamordyzmem i technokratyczną efektywnością. Analogia z Chinami jest jednak dosyć problematyczne a w dodatku nosi znamiona stereotypu „wschodnich despotii”. Wszak już teraz wiele zachodnich państw korzysta z różnych mechanizmów profilowania i metod scoringowych czy to przy ściganiu przestępstw, czy organizowaniu pomocy społecznej. Co więcej wokół tego typu algorytmów i narzędzi cyfrowego nadzoru od długiego czasu narasta wiele różnych kontrowersji dotyczących, np. inwigilacji, braku transparentności czy marginalizującej kategoryzacji.
Aplikacje koronawirusowe przenoszą jednak problemy związane z automatyzacją podejmowania decyzji na wyższy poziom. Temu właśnie daje wyraz brytyjska karta, która w swoim trzonie ma przede wszystkim chronić przed przymusowością i dyskryminacją. Bo to w tych dwóch obszarach czają się najpoważniejsze i najbardziej bezpośrednie zagrożenia. Zgodnie z intencją pomysłodawców karty, aplikacje koronawirusowe nie mogą być obowiązkowe, a za ich brak nie wolno karać grzywną czy więzieniem. Korzystanie z tych narzędzi nie powinno też ograniczać fizycznego dostępu do miejsc takich, jak sklepy czy do prywatnych lub publicznych usług, jak chociażby transport.
Cyfrowa reglamentacja w czasach kryzysu
Brytyjski pomysł skupia się na ochronie podstawowych wolności i nie stanowi wcale odpowiedzi na bliżej niezdefiniowany „wschodni techno-autorytaryzm”. Jest to raczej reakcja na europejską formę cyfrowej reglamentacji, która staje się kolejnym aspektem naszych dysfunkcyjnych demokracji oraz głęboko nierównych społeczeństw. Wpinając aplikacje koronawirusowe w mechanizm podejmowania decyzji o zezwoleniach i zakazach powoli zmieniamy nasze wyobrażenia o skutecznej odpowiedzi na sytuacje kryzysowe. By zarządzić niedoborem żywności czy ograniczać rozpowszechnianie się wirusów będziemy od teraz zawsze potrzebować algorytmów oraz mniej lub bardziej wyrafinowanych technologii cyfrowych. Jewgienij Morozow nazywa to zjawisko solucjonizmem – czyli wiarą, że technologia jest niezbędnym, a zarazem najbardziej efektywnym rozwiązaniem wszelkich problemów społecznych. Co się jednak stanie, gdy niebawem będziemy musieli mierzyć się z galopującą recesją i dramatycznie rosnącym bezrobociem? Wisi również nad nami widmo kryzysu klimatycznego. Wszystkie to skutkować będzie ograniczeniem dostępności pewny dóbr, jak chociażby wody albo potrzebą rozdysponowania pomocy socjalnej dla większych grup ludzi. Zautomatyzowane formy kontroli i reglamentacji, które obecnie testujemy staną się niewątpliwe ważną odpowiedzią na te problemy.
Solucjonizm technologiczny ogranicza i zamyka nasze polityczne wyobrażenia o tym, jak może wyglądać skuteczne rozwiązywanie problemów. Jednocześnie kryją się za nim konkretne interesy ekonomiczne i siła wielkich korporacji. Nie ma lepszej ilustracji tego zjawiska niż niedawne zdjęcie opublikowane przez unijnego komisarza Thierrego Bretona odpowiedzialnego za rynek wewnętrzny. Oto brukselski polityk rozmawia z szefem Apple o tym, które narzędzia cyfrowe będą najlepiej służyły do walki z obecną epidemią. Jest w tej rozmowie coś symbolicznego, co wskazuje, w jakim gronie negocjuje się dziś ważne decyzje dotyczącego naszego zdrowia. Scena ta pokazuje też, gdzie pojawiają się kolejne zagrożenie związane z niedoskonałościami naszych demokratycznych instytucji oraz każe stawiać pytania o to, kto i na jakich zasadach może brać udział w sprawowaniu władzy.
Gdy legalizm to za mało
Brytyjska karta nie daje odpowiedzi na problemy związane z nierównym i niedemokratycznym procesem decyzyjnym. Zresztą nie taki jest jej cel. Katalog ten ma przede wszystkim chronić nadwątlone minimum wolności i równego traktowania. Pomaga on również wyobrazić sobie, gdzie mogą znajdować się granice, których jako społeczeństwo nie chcemy przekroczyć. Jest w tym dokumencie też coś niezwykle smutnego. Jest on wyrazem tego, jak bardzo gotowi jesteśmy ograniczyć nasze polityczne postulaty i na jak daleko idącego kompromisy zgadzamy się pójść. Ochrona praw indywidualnych, choć potrzebna, nie jest skutecznym wyrazem politycznego sprzeciwu.
Dzisiaj kluczowe pytania związane zarówno z kryzysem, jak i technokratycznymi próbami zarządzenia nim są umiejscowienie zupełnie gdzie indziej. Dotyczą one raczej niewydolności kluczowych instytucji publicznych, wszechobecnych nierówności ekonomicznych i pozademokratycznych form sprawowania władzy. Cyfrową reglamentacją (i jej cywilizowaniem) nie polepszymy niedofinansowanej ochrony zdrowia ani nie zwiększymy kurczących się zasobów wodnych. Prawnicze reakcje oparte na ochronie indywidualnej w tym zakresie będą miały zawsze niewystarczający i reakcyjny charakter. Kryje się w nich również ryzyko, że „minimalizując” negatywne skutki podobnych form zarządzania, tak naprawdę doprowadzimy do ich normalizacji.
dr Jędrzej Niklas – doktor nauk prawnych, obecnie pracownik naukowy w Data Justice Lab na Cardiff University. Zajmuje się tematem polityczności nowych technologii, a szczególnie stosowaniem narzędzi cyfrowych przez instytucje publiczne.
Tekst ukazał się w Biuletynie SpołTech. Jeśli chcesz wiedzieć, jak technologia oddziałuje na ludzi i społeczeństwo – zapisz się do Biuletynu!
Dwa razy w miesiącu dzielimy się z Wami najważniejszymi informacji i przemyśleniami związanymi ze społecznym wymiarem technologii.