„Pionierki Internetu” – internet jest kobietą?
Jest taka prawidłowość, że kobiety znikają z historii. Są. I nagle ich nie ma. Claire L. Evans pokazuje, że podobnie stało się z historią internetu. O tym, czy Evans udało się przywrócić im imiona, pisze Natalia Mileszyk w recenzji książki „Pionierki Internetu".
W 2016 roku do kin wszedł film „Ukryte działania” (Hidden Figures) – o trzech Afroamerykankach pracujących dla NASA przy wysłaniu przez Stany Zjednoczone pierwszej misji załogowej na orbitę Ziemi. Rozmawiałam o tym filmie z moimi przyjaciółkami – byłyśmy wstrząśnięte tym, jak mało wiemy o historii podboju kosmosu z perspektywy kobiet w nią zaangażowanych.
Podobnie jest z internetem – ta historia ma twarz wiekowych profesorów uniwersyteckich i milionerów (częściowo w czarnych koszulkach), którzy są ucieleśnieniem historii od pucybuta do milionera, a swoje biznesy zakładali w garażach. Claire L. Evans w swojej książce „Pionierki Internetu” (Broad Band: The Untold Story of the Women Who Made the Internet) przywraca historii internetu twarz kobiet.
Słowo „komputer” było na początku używane do określania osób zajmujących się obliczeniami – a praca ta wykonywana była przede wszystkim przez kobiety. To one skatalogowały kosmos, sporządziły mapy gwiazd, zmierzyły świat. A kiedy komputery stały się przedmiotami podobnymi do tych, których używamy na co dzień, to kobiety ożywiły je, dając im zdolność do robienia tego, co one same robiły – matematyki.
Historia Evans to opowieść o Adzie Lovelace wyjaśniającej światu idee Charlesa Babbage’a dotyczące „silnika różnicowego” i „silnika analitycznego” – powszechnie uważanych za pierwsze mechaniczne komputery – i szczegółowo opisującej, w jaki sposób te urządzenia będą działać. Jest to historia Grace Hopper i ENIAC Six – kobiet, które nie tylko zaprogramowały pierwsze komputery podczas II wojny światowej, ale zorientowały się, jak będą one działać bez instrukcji użytkownika. To wreszcie opowieść o Jaime Levy, przełomowej twórczyni mediów cyfrowych i samozwańczej „największej suce w Dolinie Krzemowej”.
Książka Evans jest odświeżająca przez zupełnie inne podejście do technologii – to nie rozwój internetu jest najważniejszy, ale potrzeby społeczne (chociażby tak prosta jak ułatwienie komunikacji), które stały za jego internetu – a kobiety będące bohaterami tej książki po prostu te potrzeby zauważyły. Tak jak w przypadku Katalogu Adresowych Służb Socjalnych – kobiety z Resource One wniosły swoje wartości do maszyny, a efektem był produkt korzystniejszy dla ich społeczności (ułatwiający pracę pracownikom socjalnym).
Podróż w czasie jaką zapewnia lektura „Pionierek internetu” przypomina również o jeszcze jednej, często zapomnianej prawdzie – sieć WWW to tylko jakiś pomysł na internet, nie jedyny. Sieć www to połączone ze sobą strony wizualne zbudowane we wspólnym języku – ustrukturyzowany tekst, obrazy i dźwięki. A te połączenia nie wpływają tylko na sposób poruszania się po internecie, ale także na sposób, w jaki się komunikujemy, i ostatecznie, jak rozumiemy świat. A jedną z tych, która stworzyła system hiperłączy jaki znamy obecnie, jest Dame Wendy Hall, której historia również została opisana w książce.
W tekście recenzji oddanym do korekty mój edytor tekstowy podkreślił na czerwono jedno słowo – „zaprogramowały”, sugerując zmianę na „zaprogramowali”. Książka Evans pokazuje, że obie formy mają równą wartość w historii internetu.
BIULETYN SPOŁTECH
Tekst ukazał się w Biuletynie SpołTech. Jeśli chcesz wiedzieć, jak technologia oddziałuje na ludzi i społeczeństwo – zapisz się do Biuletynu! Co dwa tygodnie dzielimy się z Wami przemyśleniami związanymi ze społecznym wymiarem technologii.