Zautomatyzowana analityka danych składa obietnicę usprawniania działalności firm na wielu poziomach. Stąd inwestowanie w tzw. potocznie Big Data stało się wyraźną rzeczywistością rynkową. Globalny rynek na rozwiązania pozwalające na gromadzenie i analizowanie wielkich zbiorów danych rośnie dynamicznie a w roku 2016 osiągnął wartość 23,8 miliarda dolarów. Istnieje już wiele przykładów pokazujących, że inwestycje w programy Big Data przynoszą zyski w postaci, czy to lepszego dotarcia do klienta, czy to optymalizacji kosztowej. Co ważne firmy eksperymentują także na wielu innych poziomach wykorzystania danych, jak: poprawa zarządzania ryzykiem, poprawa bezpieczeństwa, poprawa zgodności z regulacjami prawnymi.

Pobież nasz raport: „Ekonomika eksploracji tekstu i danych – analiza aktualnych trendów i przyszłych zastosowań” 

Wykres 1. Do czego wykorzystujesz analizę wielkich zbiorów danych? (Gartner 2016)

Za konkretny przykład lepszego marketingu może posłużyć amerykański Target. Ten potentat handlu detalicznego – poprzez analizę nawyków zakupowych klientów – nauczył się rozpoznawać, kiedy kobiety regularnie korzystające ze sklepów firmy, są we wczesnych miesiącach ciąży. Dzięki temu trafiał do nich z ofertą w momencie, kiedy były najbardziej podatne na sugestie reklamowe. Przypadek ten został dobrze opisany przez Charles’a Duhigga w Magazynie New York Times’a a następnie rozwinięty w jego książce pt. „Siła nawyku”. Praktyki tego typu wzbudziły kontrowersje i pytania natury etycznej. Wydaje się jednak, że problem ten nie został odpowiednio zaadresowany w debacie publicznej i dzisiaj działania tego typu są na porządku dziennym firm – szczególnie tych zajmujących się handlem w internecie.

(więcej…)

Liczba zrealizowanych e-usług czy statystyka „klikalności” stron ministerstw – Ministerstwo Cyfryzacji uruchomiło pilotażową wersję portalu widok.gov.pl, który ma umożliwiać śledzenie online tego, jak działa e-administracja.

Obecnie na portalu można zapoznać się ze statystykami dotyczącymi 52 usług, w tym tych dotyczących dowodu osobistego, punktów karnych, Europejskiej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego czy serwisu danepubliczne.gov.pl. Publikowane statystyki dotyczą m.in.:

(więcej…)

Wraz z Fundacją ePaństwo postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej jak w praktyce funkcjonuje ustawa z dnia 25 lutego 2016 roku o ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego, w jaki sposób korzystają z niej wnioskodawcy oraz jak stosują ją podmioty publiczne. Wysłaliśmy 40 wniosków o dostęp do informacji publicznej adresowanych do wybranych instytucji zobowiązanych do stosowania Ustawy w Polsce. Każda z wybranych przez nas jednostek została poproszona o odpowiedź na kilka pytań związanych ze stosowaniem Ustawy o reuse w okresie od 16 czerwca 2016 roku do 24 kwietnia 2017 roku.

Zapraszamy do zapoznania się z raportem.

W prezentowanym materiale poruszamy kwestie związane z ponownym wykorzystywaniem informacji sektora publicznego pochodzących z 40 wybranych instytucji publicznych, z których 24 to instytucje kultury, a pozostałe to instytucje państwowe. W treści raportu poruszamy zagadnienia dotyczące m. in.:

– ilości wniosków o re-use, które wpłynęły do instytucji publicznych w badanym okresie,

– przedmiotu składanych wniosków,

– rozstrzygnięć instytucji publicznych w zakresie składanych wniosków,

– umów o udzielenie wyłącznego prawa do korzystania z informacji sektora publicznego przez instytucje publiczne.

Ponadto, postanowiliśmy przyjrzeć się dwóm kwestiom kluczowym w kontekście praktyki stosowania Ustawy. Po pierwsze, orzecznictwu sądów – liczne kontrowersje interpretacyjne, które budzi Ustawa o reuse stają się przedmiotem orzekania sądów administracyjnych. Drugim zagadnieniem jest kwestia kolizji nowych przepisów z ustawami szczegółowymi i związane z tym wątpliwości co do praktyki stosowania Ustawy.

Prezentacja raportu dostępna tutaj.

Prezentacja raportu odbyła się w siedzibie Muzeum Historii Polski – dziękujemy za udostępnienie sali.

Zdjęcia: Wojciech Paduch, MHP, CC-BY 4.0.

Kiedy we wrześniu 2016 Komisja Europejska pokazała swój pomysł na reformę prawa autorskiego na jednolitym rynku cyfrowym, okazało się jak zachowawczo Europa myśli o przepisach, które są decydujące dla innowacyjności i kreatywności w Europie. Przypomnijmy – gdyby rzeczywistość zgodna była z wizją ówczesnego Komisarza Gunthera Oettingera, kształcenie odbywałoby się wyłącznie w szkolnych klasach, maszynowa analiza danych i tekstu potrzebna byłaby wyłącznie badaczom, wyszukiwarki służyłyby do okradania wydawców, a jedyne co użytkownicy umieszczaliby w sieci to “pirackie” treści.

Polecamy przewodnik dla zagubionych po europejskiej reformie prawa autorskiego

Po niemal półroczu prac w Parlamencie Europejskim widzimy już w jakim stopniu parlamentarzystom uda się – bądź nie – poprawić projekt dyrektywy. Prace nad projektem dyrektywy toczą się teraz w parlamentarnych komisjach. Znamy już wszystkie projekty opinii w tej sprawie przedstawione przez komisje: Prawną (JURI); Przemysłu, Badań Naukowych i Energii (ITRE); Rynku Wewnętrznego,  Ochrony Konsumentów (IMCO) i Kultury i Edukacji (CULT), Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE). Opinie te następnie będą uzupełniane i zmieniane przez Europosłów, by zasilić opinię JURI, kluczowej komisji w tej reformie.

Dozwolony użytek edukacyjny (DUE)

Projekt dyrektywy przewiduje wprowadzenie nowego, zharmonizowanego i obowiązkowego wyjątku na rzecz wykorzystywania treści w postaci cyfrowej w celu zilustrowania nauczania. Niestety, katalog beneficjentów dozwolonego użytku został ograniczony do podmiotów systemu edukacyjnego. Dodatkowo nowy dozwolony użytek edukacyjny na wykorzystanie treści w postaci cyfrowej może zostać w praktyce wyłączony przepisami krajowymi, gdy możliwy będzie wprowadzenie licencji na treści cyfrowe.

opensource.com, CC-BY-SA, https://www.flickr.com/photos/opensourceway/5537457507

O ile uważamy przepis umożliwiające wykorzystywanie treści cyfrowych w edukacji za konieczne, to od dawna postulujemy, żeby znieść ograniczenie podmiotów, które mogą korzystać z DUE. To pozwoliłoby instytucjom takim jak biblioteki publiczne, muzea czy organizacje pozarządowe prowadzić działania edukacyjne bez obaw o naruszenie przepisów prawa autorskiego. Swoboda korzystania z treści na potrzeby niekomercyjnych działań edukacyjnych, realizowanych w interesie publicznym powinna być zagwarantowana przez szeroki i efektywny wyjątek od praw autorskich, którego nie można ograniczyć dostępnością licencji. (więcej…)

“Jednolity rynek Cyfrowy powinien zapewniać wolny i równy dostęp do informacji, zasobów kulturalnych i edukacyjnych” – czytamy w liście otwartym Open Letter of Visegrad Tech Associations słowackiego IT Association, ZIPSEE “Cyfrowa Polska”, czeskiego Consumer Electronics Association i węgierskiego IVSZ – ICT Association of Hungary. Wspólny list wydaje się logiczną konsekwencją faktu, że od ostatecznego kształtu reformy prawa autorskiego zależeć będzie „być albo nie być” kreatywności w naszej części Europy.

Przesada? Niezupełnie. Kraje Europy środkowo-wschodniej to rynki na których działają głównie małe i średnie firmy sektora kreatywnego. Kultura i edukacja rozwijają się głównie w językach narodowych, a uwarunkowania historyczne spowodowały, że przemysł kulturalny i rozrywkowy nie miał szansy prosperować w erze analogowej na poziomie porównywalnym z Francją, Niemcami czy Szwecją. Dla naszych krajów rozwój technologii to szansa na niższe koszty dotarcia do publiczności w nowoczesny i angażujący sposób odpowiadający temu, jak korzystają z kultury.

Organizacje – sygnatariusze listu widzą to bardzo wyraźnie. Słusznie podkreślają że wszystkie mechanizmy wzmacniające modele biznesowe ugruntowane przed erą cyfrową – a więc podatek od linków, filtr treści czy ochrona treści cyfrowych przed wyjątkiem TDM (maszynową analizą danych i treści) – to wielki hamulec dla rozwoju kreatywności i innowacyjności w naszym regionie. A dodatkowo kaganiec na dostęp do kultury i do edukacji.

Organizacje postulują zatem otwarcie wyjątku TDM na cele komercyjne, jako warunek konkurencyjności startupów i innych przedsiębiorstw z Europy środkowo-wschodniej. Sprzeciwiają się podatkowi od linków jak regulacji uderzającej w konsumentów i mniejszych wydawców, tak jak to miało miejsce w Niemczech i Hiszpanii. Krytykują też pomysł filtra treści, który nie tylko trwale zmieni korzystane z internetu; koszt stosowania tych technologii będzie wielkim ograniczeniem dla rodzimych firm w krajach naszego regionu. Dorzucają jeszcze wątek opłat reprograficznych, ukształtowanych w erze analogowej i zupełnie nieodpowiadających konsumpcji treści w erze streamingu, postulując ich rewizję.

Dobrze, że propozycje zawarte w reformie prawa autorskiego są coraz częściej postrzegane jako narzędzia rozwojowe, które będą służyć interesom państw członkowskich EU w różnym stopniu. Potrzeba więcej współpracy regionalnej, by perspektywa środkowo-europejska – rynku średniej wielkości, z bogactwem kultury w językach narodowych i słabej widoczności na arenie globalnej – była lepiej dostrzegana w Brukseli.

Jest to nie tylko w interesie Polski, Czech, Węgier i Słowacji, ale i w interesie całej Europy. Prędzej czy później przemysły rozrywkowe i kulturalne „starej” Unii będą musiały dopasować się do cyfrowej rzeczywistości i pogodzić się z tym, ze zmiana technologiczna wymusza zmianę modeli biznesowych. Póki co wykorzystują one reformę prawa autorskiego do przyhamowania tej zmiany, lobbując za tymi rozwiązaniami, które pozwalają im na nabywanie nowych praw i ograniczanie swobody dostępu do treści online – takich jak filtr treści czy geoblokady. Wprowadzenie tych rozwiązań opóźni jedynie nieuniknione, ze szkodą dla całej gospodarki Wspólnoty Europejskiej.

 

Pełna treść Open Letter of Visegrad Tech Associations

Unia Europejska wzięła się na serio za Jednolity Rynek Cyfrowy. W Parlamencie Europejskim opiniowany jest obecnie projekt rozporządzenia w sprawie blokowania geograficznego oraz innych form dyskryminacji ze względu na przynależność państwową klientów, ich miejsce zamieszkania lub miejsce prowadzenia działalności na rynku wewnętrznym. Krok po kroku proponowane zmiany przyczynią się do lepszej dostępności twórczości i dóbr kultury w Europie.

 

Poprawienie dostępności muzyki, gier komputerowych czy e-booków jest jednym z postulatów ujętych w rozporządzeniu. Zmiana, którą obecnie zajmuje się Parlament Europejski polega na zapewnieniu, że te dobra na pewno będą dostępne we wszystkich krajach UE w których pośrednik ma licencję na ich udostępnianie. Niby oczywiste, ale w obecnej sytuacji nikt nie jest do tego zobowiązany i są utwory dostępne np. w streamingu w Niemczech, których nie można odsłuchać w Polsce, mimo że nie ma ograniczeń tu licencyjnych.

Tę zmianę należy wesprzeć dla dobra konsumentów, z czym nie zgadzają się nasze rodzime organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Jest to o tyle ciekawe, że jednym z argumentów przeciw jakie mają OZZ jest wzrost cen w serwisach streamingowych. Wydawałoby się, że do tej pory jednym z argumentów przeciw tym serwisom były niskie wpływy na rzecz artystów z tych źródeł. Trudno zatem nadążyć za logiką argumentów OZZ. Być może przeczuwają one, że ta kosmetyczna w istocie zmiana jest wstępem do większej dostępności treści chronionych na jednolitych zasadach? Taki ruch byłby dobry dla konsumentów, ale z powodów których OZZ do końca nie potrafią wyjaśnić, wolą one większą fragmentację rynku.

Jako organizacja promująca prawa użytkowników i postulująca unowocześnienie ram prawnych dla obiegu treści w świecie cyfrowym, uważamy że zniesienie barier dostępu do dorobku twórczego i kulturalnego powinno być priorytetem Jednolitego Rynku Cyfrowego. Uwzględnienie w rozporządzeniu treści takich jak muzyka, gry komputerowe, czy e-booki, jest koniecznym krokiem w tym kierunku.

Nieblokowanie dostępu do treści chronionych na terytoriach, na których sprzedający już do tego konieczne prawa ma, uważamy za niezbędne minimum dla poprawy sytuacji konsumentów europejskich. Biorąc pod uwagę, że treści będą dostępne tylko na rynkach na których sprzedający posiada już prawa do sprzedaży, jest to w istocie zabieg korygujący absurdalną nierówność dotykającą konsumentów. Jest to niezbędne działanie porządkujące stan prawny i popieramy jego wprowadzenie.

Pobierz Stanowisko Centrum Cyfrowego w sprawie zniesienia blokad geograficznych

Działalność Organizacji Zbiorowego Zarządzania prawami autorskimi (OZZ) od kilku lat budzi duże kontrowersje, szczególnie ze względu na znikomą transparentność ich funkcjonowania i raportowania finansowego. Problemy z działaniem OZZ potwierdza nowy raport Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, pod tytułem: “W czyim interesie? Funkcjonowanie organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi w Polsce”.

Okladka-raport-OZZ-podstawowa-325x461

Organizacje zbiorowego zarządzania – takie jak np. ZAiKS , STOART, SAWP czy ZPAV – obracają ogromnymi środkami w imieniu swoich członków i innych twórców. Organizacje te w 2015 roku odnotowały łączne przychody z opłat za eksploatację praw autorskich na kwotę ponad 611 milionów złotych. Dysponują też pokaźnym majątkiem – ich krótkoterminowe inwestycje wynoszą 1,5 miliarda złotych. Konkluzja raportu CAKJ nie jest optymistyczna – działalności OZZ nadal towarzyszy “szereg absurdów i patologii”. Dla użytkowników kultury szczególnie problematyczna jest kwestia naliczania tantiem – zarówno ich wysokość jak i mechanizm ich pobierania. Natomiast dla twórców szczególnie dotkliwy jest fakt, że podział zebranych środków jest zbyt powolny. W 2015 roku na kontach organizacji pozostało 825 milionów złotych pobranych w poprzednich latach. Repartycja jest też obciążona wysokimi kosztami działalności OZZ (średnio 19% pobieranych opłat). (więcej…)

Zaprezentowane na posiedzeniu Komisji Sejmowej ds. Unii Europejskiej polskie stanowisko w sprawie reformy prawa autorskiego wybrzmiało ostrzej niż wskazywałby na to sam tekst. Długo oczekiwany dokument dobrze identyfikuje zarówno szanse jakie stwarza Europejczykom reforma jak i zagrożenia, które Komisja Europejska wpisała do projektu pod postacią kontrowersyjnych propozycji podatku od linków i filtra treści. Co cieszy, stanowisko uwzględnia wiele z zaprezentowanych przez nas wcześniej postulatów.

Propozycje Komisji Europejskiej ocenione negatywnie

Rząd RP słusznie podkreśla, że reforma nie powinna być pretekstem do tworzenia nowych praw na rzecz wydawców, a jedynie ułatwiać egzekwowanie już obecnie funkcjonujących uprawnień. Motywując tę opinię, w stanowisku zwrócono uwagę na szereg zagrożeń, z jakimi wiąże się zaproponowana przez KE regulacja: kumulacja praw w rękach wydawców która rodziłaby groźbę dwukrotnego licencjonowania, ochrona praw wydawców przez 20 lat (tak długi czas ochrony nie miałby związku z ekonomiczną wartością publikacji prasowych), czy kolejne zagrożenie dla korzystania z utworów w ramach dozwolonego użytku.

Zgadzamy się z opinią przedstawioną w stanowisku, że wprowadzane rozwiązania nie muszą mieć charakteru nakazowego. Uważamy, że artykuł 11 trzeba usunąć. Stanowisko polskie otwiera drogę do tego ruchu.

W stanowisku słusznie zidentyfikowano wyzwanie, jakim jest egzekwowanie praw autorskich w internecie w przypadku naruszeń na skalę komercyjną. MKiDN jasno stwierdza, że zaproponowany przez Komisję filtr treści nie rozwiąże problemu tych naruszeń. Naszym zdaniem kwestia zapobiegania naruszeniom praw autorskich na komercyjną skalę  w internecie nie jest kwestią wprowadzania nowych mechanizmów, a skuteczniejszego egzekwowania już istniejącego porządku prawnego.

Co istotne, w stanowisku zwrócono uwagę na fakt, że Komisja Europejska chce wymusić swoją propozycją wprowadzenie mechanizmów blokowania treści, które są kosztowne. Rząd zauważa, że proponowane rozwiązanie promuje podmioty o silnej pozycji rynkowej i że takiego rozwiązania nie poprze. Zgadzamy się z tą diagnozą i podkreślamy, że filtr treści jest rozwiązaniem sprzecznym zarówno z prawem do prywatności i swobody wypowiedzi jak i z wyrokami TSUE.

Propozycje Komisji Europejskiej ocenione pozytywnie

Cieszy nas, że rząd popiera umożliwienie instytucjom badawczym, edukacyjnym i kulturalnym korzystania z utworów przy pomocy nowych technologii. Podkreśla również, że ważne jest dostosowanie wyjątków do cyfrowej rzeczywistości. W stanowisku rządu RP zabrakło jednak tych postulatów, które realizowałby podstawowe cele jakie stawia się przed dwoma kluczowymi mechanizmami w gospodarce opartej na wiedzy czyli dobrej, dostępnej edukacji i rozwojowi narzędzi technologicznych.

Należy mieć na uwadze, że polski dozwolony użytek edukacyjny jest lepiej skonstruowany niż propozycja KE. Co bardzo ważne, rząd rozumie, że możliwość uzyskania licencji na dany utwór nie powinna wyłączać możliwości skorzystania z dozwolonego użytku edukacyjnego. Polskie stanowisko nie wyklucza zatem możliwości wykreślenia licencji z artykułu 4 dyrektywy i jest to dobra wiadomość.

To dobrze, że rząd popiera wprowadzenie wyjątku obejmującego TDM (eksplorację tekstów i danych), jednak i tutaj można było bardziej ambitnie określić cele. Wyjątek TDM powinien obejmować wszystkie podmioty chcące korzystać z tych narzędzi w dowolnym celu, by zapewnić innowacyjność nie tylko badań naukowych, ale i całej Europejskiej gospodarki.

Założenia dotyczące przejrzystości dostępu do informacji o przychodach i o eksploatacji utworów przez pośredników internetowych są bardzo istotnym elementem poprawy bytu artystów w cyfrowej gospodarce i rząd słusznie popiera te propozycje. Otwiera to twórcom możliwość podwyższenia wynagrodzenia. Co ważne rząd widzi, że zaproponowane mechanizmy są tak ogólne, że mogą w praktyce okazać się nieskuteczne.

Naszym zdaniem zwiększenie przejrzystości działania pośredników jest kwestią kluczową dla rozwiązania wielu problemów z funkcjonowaniem prawa autorskiego. Wprowadzenie mechanizmu w tym zakresie powinno poprzedzać jakiekolwiek inne zmiany ingerujące w relacje między podmiotami na wolnym rynku, jak ten np. proponowany w art. 13.

Brakujące elementy

Stanowisko Polski odnosi się ściśle do propozycji Komisji i szkoda, że rząd nie skorzystał z okazji by wprowadzić inne kwestie pod rozwagę. Reforma powinna objąć ochronę domeny publicznej przed zawłaszczaniem, wolność panoramy, prawo do remiksu, wypożyczanie e-booków czy wyjątek na rzecz udostępniania zdigitalizowanych zasobów w internecie.

Jednym z bardziej kuriozalnych przykładów na to, jak prawo autorskie jest niedostosowane do cyfrowej rzeczywistości, jest brak harmonizacji przepisów dotyczących wolności panoramy w Unii Europejskiej. Od dawna postulujemy stworzenie ram prawnych pozwalających użytkownikom na legalne korzystanie z mediów społecznościowych i dzielenie się zdjęciami przestrzeni publicznej. Nasza kolejna publikacja z serii „Pigułka wiedzy” dotyczy właśnie tego zagadnienia, które niestety nie zostało uwzględnione przez Komisję Europejską w propozycji reformy prawa autorskiego.

kultura_i_dzidzictwo_kolo

Publikacja do pobrania w formacie PDF.

Wolność panoramy

Przestrzeń publiczna jest  dobrem wspólnym – każdy powinien mieć prawo zobaczyć, jak wyglądają place, ulice, parki czy budynki w danym miejscu – czy to na żywo, czy tylko na zdjęciu, filmie czy w internecie np. w usługach lokalizacyjnych. Dlatego dyskutując o wolności panoramy, prawie umożliwiającym dzielenie się wizerunkiem przestrzeni publicznej, musimy pamiętać o tym, że:

(więcej…)

Komisja Europejska, w komunikacie w sprawie strategii Jednolitego Rynku Cyfrowego, zidentyfikowała geoblocking jako jeden z problemów w kontekście ograniczeń dostępu do utworów chronionych prawami autorskimi online. Jakiekolwiek ograniczenia w dostępie do treści wpływają na dynamikę rozwoju społeczeństwa opartego na wiedzy, dlatego też zagadnienie geoblockingu jest dla nas ważne. W kolejnej publikacji z serii „pigułka wiedzy” przekonujemy, że tylko swobodny dostęp do dóbr kultury i wyników pracy twórczej na terenie całej UE może pozwolić na realizację celów Jednolitego Rynku Cyfrowego. 

kultura_i_dzidzictwo_kolo

Pobierz publikację w formacie PDF.

Geoblocking a prawo autorskie

Komisja Europejska, w komunikacie w sprawie strategii Jednolitego Rynku Cyfrowego, zidentyfikowała geoblocking jako jeden z problemów w kontekście ograniczeń dostępu do utworów chronionych prawami autorskimi online. Geoblocking to  techniczne ograniczenie w dostępie do cyfrowych treści, ściśle powiązane z domniemanym położeniem geograficznym użytkownika. Jest to praktyka coraz powszechniej wykorzystywana pod pretekstem terytorialności ochrony praw autorskich, czy też domniemanego dbania o różnorodność kulturową Europy. Praktyka ta budzi jednak poważne kontrowersje, gdyż ingeruje w dostępność treści online, transgraniczność Internetu, a także swobodę przepływu produktów i usług. Dlatego ważne jest, by stworzyć ramy prawne, w których:

– odbiorca nabywając prawo do korzystania z utworu może z niego korzystać bez ograniczeń co do miejsca, z którego następuje odtworzenie utworu (propozycja tego rozwiązania zawarta jest w propozycji rozporządzenia w sprawie zapewnienia możliwości transgranicznego przenoszenia na rynku wewnętrznym usług online w zakresie treści); oraz

– odbiorca na terytorium całej Unii Europejskiej może nabyć prawo do korzystania z utworów dostępnych chociażby w jednym kraju członkowskim.

Geoblocking jest szerszym problemem, którym Centrum Cyfrowe zajmuje się jedynie w kontekście dostępu do treści online (czyli możliwością obejrzenia filmu na hiszpańskiej platformie, a nie zakupem oliwy). (więcej…)